niedziela, 9 września 2018

Kuroko no Basket

Tym razem mam dla Was kolejne anime sportowe - "Kuroko no Basket". Jest to jedno z tych anime, o których większość wtajemniczonych słyszała. Po obejrzeniu "Haikyuu" nieźle się napaliłam na ten gatunek. Wcześniej pisałam, że pierwszy odcinek "KnB" mnie nie powalił... i w sumie cała reszta też.
Zacznijmy od tego, że w jednym z gimnazjów był klub koszykówki liczący ponad 100 członków. W tej oto szkole była drużyna, która była tak genialna, że nawet przekwalifikowani Chuck Norris, James Bond, Rambo, Bruce Lee, Jean-Claude Van Damme i Steven Seagal nie daliby im rady. Nazywano ich "Pokoleniem Cudów". Cała piątka była wybitnymi graczami z unikatowymi zdolnościami. Był też szósty członek, członek widmo, którego nikt nie widział, a szanowała go reszta drużyny. Tak mniej więcej głosi wstęp.
Przenosimy się do początku roku, w którym "Pokolenie Cudów" rozeszło się do różnych liceów. 
W bardzo młodej szkole Seirin panuje nabór do klubu koszykówki. Wszyscy chętni składają podania o przyjęcie. Wśród nich pojawia się Kagami Taiga - chłop jak dąb, trochę jak zwierzę. Ogólnie idealny nabytek. Jednak na kupce zgłoszeń jest jeszcze inna interesująca persona. Kuroko Tetsuya, który w powodach pisze "Szkoła Teikou", co równoznaczne było z pochodzeniem z "Pokolenia Cudów". 
Wszyscy chętni zebrali się w sali gimnastycznej na przegląd przez ich trener-menażer. Dziewczyna jest wprost zachwycona statystykami Kagamiego, które przerastają normalne możliwości licealisty. Jednak interesuje ją jeszcze ktoś - Kuroko, którego wydaje się nie być, gdyż nie można by przeoczyć kogoś takiego. Wtedy odzywa się głos należący do bardzo niepozornie wyglądającego chłopaka o błękitnych włosach i dość eterycznej prezencji. Oto Kuroko, który należał do głównego składu "Pokolenia Cudów", a prawdopodobnie gra gorzej od przeciętnego gracza. To było dla nich dość szokujące odkrycie.
Prezencja Kuroko jest tak nikła, że wszyscy go przeoczają. Można na niego patrzeć, ale się go nie zauważa, dopóki się nie odezwie. Jak łatwo się domyśleć, on był tym szóstym członkiem, na którego nikt nigdy nie zwracał uwagi, a stanowił dość kluczowe miejsce w drużynie.
Dość szybko dowiadujemy się w czym tkwi niezwykłość Kuroko. Chłopak jest beznadziejny w rzucaniu do kosza, nie ma zbyt dużej odporności i nie skacze zbyt wysoko. Natomiast mistrzowsko podaje. Jego ruchy są tak szybkie, że przeciwnik tylko widzi, że piłka z niewyjaśnionych przyczyn zmieniła tor lotu i nie jest w stanie jej złapać.
Kuroko i Kagami zaczynają współpracować, gdyż niebiesko-włosemu zaimponowała gra drugiego. Poinformował iż stanie się cieniem dla jego światła. Tak mniej więcej przedstawia się sytuacja. 

Znalezione obrazy dla zapytania kuroko no basket season 1  

Znalezione obrazy dla zapytania kuroko no basket season 1

Znalezione obrazy dla zapytania kuroko no basket kuroko kagami

Znalezione obrazy dla zapytania kuroko no basket seirin

Kuroko to dość nietypowy główny bohater. Ogólnie jego ekspresja niewiele różni się od mimiki posągu. Czasem zmarszczy brwi, albo zaświecą mu się oczy, gdy naprawdę naprawdę coś go poruszy. Bo na ogół w jego oczach brak życia i emocji. W sumie o tym co czuje dowiadujemy się z jego słów. Tak ogólnie jest nawet spoko. Przynajmniej myśli.
Kagami to taki trochę nadpobudliwy i głupi człowieczek. Jego zdolnościom nie można zaprzeczyć. Jako postać też nie jest zły. Szczerze powiedziawszy, nie wyróżnia się jakoś bardzo. Mam na myśli, że nie ma w sobie czegoś takiego unikalnego co by mnie przyciągnęło.
Ogólnie problemem tego anime było dla mnie to, że nie było nikogo, kogo wyjątkowo bym polubiła. Być może ktoś taki pojawi się w drugim sezonie. Mam dobre przeczucia co do tego różowowłosego chłoptasia z "Pokolenia Cudów", ale to się zobaczy ;). Ogólnie Aomine zapowiadał się dobrze, ale później za bardzo mnie irytował. Mam nadzieję, że w dalszych sezonach powróci do swojej formy z początku gimnazjum. Kise nawet polubiłam, a zwłaszcza pod koniec.

To dość przewidywalne, ale wspomnę, że nowa drużyna Seirin będzie brała udział w zawodach i próbowała pokonać drużyny z ludźmi z "Pokolenia Cudów". To jest takie ogólne założenie anime.
Początkowo strasznie irytowało mnie to, że wszystko wygrywali. Nie ważne jak silny był przeciwnik - oni i tak go zniszczą, mimo iż jeszcze niedawno ich starsi koledzy z drużyny w ogóle sobie nie radzili. Później na szczęście ich passa została przerwana, ale oczywiście w złym momencie. Mieli komuś utrzeć nosa, a tu nici.
Zapewne wkrótce powrócą jako super-silne-machiny-do-niszczenia-reszty-drużyn, bo we wszystkich sportowych anime w końcu każdy się ulepsza i znajduje jakąś super zajebistą technikę.

Wiem że się czepiam ^.^. Po prostu to anime strasznie mnie zawiodło. Ogólnie na "Haikyuu" i wszystkich innych anime sportowych jakie oglądałam, strasznie jarałam się na meczach i kibicowałam, z trudem pamiętając o oddychaniu. Tu natomiast te mecze po mnie spływały. Ogólnie bardzo je skrócano i trwały średnio odcinek. Sami oceńcie czy to dobrze, czy źle. Jakieś ważniejsze pod koniec trwały nieco dłużej, ale te poprzednie to były chwile. Nie czułam jakiejś ekscytacji, a tylko oczekiwałam końca lub aż czymś mnie zaskoczą. Początkowo pierwszy raz zaśmiałam się, gdy przeciwnicy zrobili coś fajnego. No a jakiekolwiek emocje wywołał u mnie ostatni mecz, który w dodatku grały dwie drużyny nie będące główną.
Swoją drogą, to był ładny mecz. Zwłaszcza końcówka. Zaraz po skończeniu, Kise był taki awwwww :3. Po prostu przytulić do serduszka. No i to był mój ulubiony moment.

Zaczęłam oglądać drugi sezon i mam wrażenie, że będzie lepszy. Głównie dlatego, że od pierwszego odcinka poczułam jakąś ekscytację i że w końcu komuś kibicuję.
Po pierwszym odcinku w mojej głowie odbijało się takie "wtf?!" Tam się dziwne rzeczy działy. Głównie mam na myśli zrąbaną logikę bohaterów i tą bracianą sprawę z pierścieniem i meczem. Ale że whaaaat? Chyba autor na gwałt musiał wprowadzić nowego bohatera i jakiś dramatyzm sytuacji, bo to co zobaczyłam, było dziwne. Po prostu logika -1. Trochę opkiem zalatywało.

"Kuroko no Basket" nie jest złym anime. Obiektywnie patrząc, całkiem niezłym. Mimo iż nie wywoływało większych emocji, byłam ciekawa co będzie dalej. Brakowało mi jednak tego czegoś, co miało nawet denne "Diabolik Lovers". "Diabolik Lovers" jest denne, po prostu dno i muł, ale i tak je lubiłam, pomimo że było tak denne. Czytałam nawet opinie osób, których "Kuroko no Basket" jest ulubionym anime, a takie "Haikyuu", czy "Free" to nic. Każdy ma własny gust. Sama oceniłam na 8/10 na malu, ale w moim przypadku to nie jest aż tak wysoka ocena ;).    

Tak sobie myślałam czym różni się "Haikyuu" od "KnB", że jedno uwielbiam, a drugie ledwo lubię, choć mają tak podobne założenia.
W "Haikyuu" mecze były przeraźliwie długie xD. Tu jakaś piłka w zwolnionym tempie, tam bohater prowadzi monolog, tu ktoś ma retrospekcje. Ale to było fajne :D. Od razu nawiązywało się więź z bohaterami, a dla mnie bohaterowie są czasem nawet ważniejsi od fabuły. W "KnB" nieco tego oszczędzili. W "Haikyuu" postaci miały w sobie to coś, co przyciąga. Mogę jeszcze powiedzieć, że anime było na tyle realistyczne, na ile może być anime xD. Chodzi mi o postępy bohaterów. W "KnB" trochę przesadzili. Nawet bardzo. Ogólnie fikcja mi nie przeszkadza, ale w tym przypadku jakoś tak za bardzo raziło. W "Haikyuu" podobała mi się emocjonalność bohaterów. W "KnB" bohaterowie też przeżywali, ale był na to zdecydowanie mniejszy nacisk.

Podsumowując, "Kuroko no Basket" jest dobrym anime, ale na razie mnie nie przekonało. Oglądam drugi sezon i mam nadzieję, że to się zmieni.


4 komentarze: