sobota, 16 września 2017

Hakuouki: zanim powrócą wspomnienia (rozdział 4)



No i pojawił się rozdział czwarty. Sama uważam, że początek tego fanfiku jest nudnawy, ale później zaczyna się dziać i warto trochę poczekać :) 
 
Rozdział 4
Koszmary

                Soujirou w czasie długiej przerwy poszukał Zahari Yuna. Czuł, że chłopak mógł już wiedzieć. Zawsze wyglądał jakby czuwał i wydawał się nieco aspołeczny. Odnalazł go na końcu pustego korytarza. Stał oparty o ścianę i słuchał muzyki.
- Hej Yun – powiedział Soujirou.
Zahari spojrzał na niego. Powolnie ściągnął słuchawki.
- O co chodzi, Soujirou?
- Mówi ci coś nazwisko Yamazaki Susumu?
Chłopak drgnął lekko i spojrzał w oczy kolegi z mieszaniną nieufności i nadziei.
- A powinno?
- No przydałoby się. Kondo się ucieszy.
Oczy chłopaka nieco się rozszerzyły.
- Hijikata i Sannan też. No i Saito.
Yun popatrzył na niego wielkimi oczami.
- Okita…? – zapytał
- Dawno się nie widzieliśmy. Brakuje nam szpiega.
Yamazaki objął Soujiego bardzo wzruszony.
- Nie maż się… Mamy jeszcze Heisuke i Shinpachiego, ale z nimi trochę poczekamy.
Yun pokiwał próbując stłumić emocje.
- Myślałem…że tylko ja tu trafiłem. Źle się z tym czułem.
- Od kiedy pamiętasz?
- Od bardzo dawna… Miałem wtedy sześć lat. Czułem się bardzo zdezorientowany. Nawet nie marzyłem, że was spotkam. A Harada?
- Na razie nie mamy żadnych tropów. Rozglądaj się. A teraz chodźmy do chłopaków. Nie wiedzą, że cię przechwyciłem.
Yamazaki pokiwał i ruszył za starym przyjacielem.
***
                Trening skończył się, więc Yuzuru ruszyła do automatu. Przez okno zauważyła ćwiczących na dworze z „Klubu Honoru”. Niby wszystko było jak zwykle, ale nie do końca. Lekko zszokowana zobaczyła ewidentną zmianę w składzie. Prócz Kei’a i Kou’a doszedł jeszcze Yun. Jego nie interesowały takie zajęcia, a konkretniej wszystkie zajęcia, więc co tam robił? Pokręciła głową i poszła dalej.
                Zanim zakupiła napój, chłopcy już skończyli.
- O! Yuzuru! – Sasuke pomachał do niej
Reszta chłopców spojrzała na nich przelotnie i kierowała się do szatni lub przystanęła i o czymś mówiła. Do Yuzuru i Sasuke dołączył Soujirou.
- Yo – powiedział.
- Jak wam idą próby na festyn? – zapytała.
- Całkiem nieźle – stwierdził Souji.
- Macie już układ?
- Tajemnica – uśmiechnął się.
Yuzuru zerknęła za nimi. Stali tam Hiiro, Kou, Kei, Sairo, Yun i dyskutowali, ale to bardziej przypominało podsłuchiwanie jej, Sasuke i Soujirou. Lekko się wzdrygnęła na tą myśl.
- Widzę, że macie kilku nowych członków. – zaryzykowała.
Kątem oka zauważyła, że podsłuchujący zbystrzeli.
- A tak… Zwolniły się miejsca, więc można było ich przyjąć.
Yuzuru pokiwała nie bardzo w to wierząc.
- A jak z waszym klubem? – zapytał Sasuke.
- Szykujemy coś specjalnego.
- O! To fajnie!
Dziewczyna zerknęła na zegar na ścianie.
- Hm… Muszę już iść do szatni.
- Ja też idę. A ty, Soujirou? – zapytał Sasuke.
- Ja chwilę jeszcze zostanę.
- Ok! Chodźmy Yuzuru.
Dwójka przyjaciół zniknęła za rogiem, a Souji podszedł do obserwatorów.
- Bardziej dyskretni być nie mogliście. – uśmiechnął się ironicznie.
- Uroczy ten tutejszy Hisuke – westchnął Kou. – A co to była za dziewczyna?
- Przewodnicząca „Klubu Kwitnących Pąków”, Murano Yuzuru – odpowiedział Kei.
- Można powiedzieć, że przyjaźni się z Heisuke i Okitą. – dodał Yun.
- Mieszka blisko mnie. – dopowiedział Saito.
- Nieco kłopotliwa. – mruknął Toshi.
- O! Czyli wszyscy ją znacie… Wydaje się miła.
- Chodźmy już, Kondo. Nie mamy tyle czasu. – zdenerwował się Hiiro.
- Jak zawsze miły. – uśmiechnął się ironicznie Souji.
- Dobrze, już dobrze. Musisz się nieco rozluźnić, Toshi.
W nagrodę za komentarze oboje otrzymali przeszywające spojrzenie.
                W następnym tygodniu sny męczyły Yuzuru bardziej niż zazwyczaj. Były dość brutalne i budziła się przez nie mokra od potu i łez. W szkole jej wyczerpanie nie umknęło większości uczniów. Zazwyczaj chodziła pewna i radosna, a teraz nagle przygasła.
- Co się dzieje, Yuzuru? – pytała Osaki na przerwie.
- Męczą mnie koszmary. Czuję się przez nie wykończona.
- Tylko koszmary? Wybacz, ale twoje oczy ciągle są czerwone i opuchnięte. No i wyglądasz dość mizernie. Trochę jakby cię wyprano.
Yuzuru zachichotała.
- Jest aż tak źle? Myślę że wkrótce mi to przejdzie, więc nie przejmuj się.
- Ok… Postaraj się wypocząć. Treningi nie służą ci w obecnej sytuacji.
- Jasne… - mruknęła.
W tygodniu na jednej z przerw zostali wezwani przedstawiciele wszystkich klubów kulturowych. Yuzuru z pewnych przyczyn przybyła jako ostatnia, a wolne miejsce było jedynie obok Tanaki Hiiro.
- Dobrze… Wszyscy już są. Chciałem dowiedzieć się jak wam idą prace nad festynem.
Wszyscy po kolei przedstawiali jakie poczynili postępy.
- Cieszy mnie, że nasze sztandarowe kluby ćwiczą już układy. Liczę na piękne widowisko.
Yuzuru uśmiechnęła się do nauczyciela i pokiwała ze zrozumieniem. Zebranie trwało najwyżej dwadzieścia minut. Kiedy wszyscy się rozchodzili, Yuzuru zatrzymała Hiiro.
- Wiem, że nasze kluby mają osobne układy, ale wpadłam na pewien pomysł. Co myślisz o tym, by prócz tych dwóch wystąpień było jeszcze jedno wspólne? Połączenie katan i wachlarzy może być całkiem spektakularne. Nie musisz odpowiadać teraz. Omów to z chłopakami, czy coś…
Hiiro pokiwał w zadumie.
- To nie najgorszy pomysł. Zastanowię się.
Yuzuru uśmiechnęła się.
- Ok, dzięki! Powodzenia na próbach.
Wróciła do swojej Sali.
- Było coś ciekawego? – zapytał Sasuke
- Niezbyt. Mówiliśmy jak idą postępy.
- Aha…
Yuzuru oparła głowę na dłoni. Czuła się trochę zmęczona. Miała nadzieję, że przeraźliwe wizje przejdą jej.
- Dobrze się czujesz? – zapytał Soujirou.
- Niezbyt… Ostatnio źle sypiam.
- Serio? Może powinnaś przed snem słuchać jakiejś muzyki czy coś.
- Może… Spróbuję, bo mam już tego dość.
- Czy to przez koszmary?
- Nom. Są naprawdę nieciekawe.
- Pewnie stresujesz się festynem. Spróbuj nie myśleć o tym cały czas, a może ci przejdzie.
Yuzuru parsknęła.
- Dzięki za radę, ale to nic nie da.
- Skąd masz taką pewność?
- Bo te sny męczą mnie nie od wczoraj… W sumie to od bardzo długiego czasu.
- Hej, a może masz jakieś lęki? Byłaś u psychologa?
Dziewczyna skrzywiła się.
- Byłam… Niewiele pomogło. Powiedziałabym, że raczej wcale.
- To nie wiem.
Tego dnia znowu mocno padało. Yuzuru wyszła przed szkołę i  stała bezradnie pod dachem. W obecnej sytuacji parasolka niewiele dawała. Większość uczniów biegło na przystanek lub do domu. Nie zapowiadało się, by miało przestać padać. Zauważyła, że Shin podbiega do swojego motoru. Trzymał go pod daszkiem dla rowerów. Chłopak odpalił maszynę i ku jej zdziwieniu podjechał pod szkołę. Przystanął i spojrzał na nią.
- Wsiadaj. Podwiozę cię. – powiedział głośno.
Yuzuru nie zastanawiała się długo. Minęła kilki zdziwionych uczniów i wskoczyła na motor.
- Dzięki.
W ten sposób była w domu znacznie szybciej. Odjechał gdy tylko zsiadła, więc nie zdążyła mu drugi raz podziękować.
                Trochę ją dziwiło, że nagle zaczęła kolegować się z Shinem. Już dwa razy ją uratował. Uśmiechnęła się pod nosem i weszła do środka. Mama robiła obiad w kuchni, a tata jeszcze nie wrócił.
- Yuzuru? To ty? Jesteś szybciej. – zawołała kobieta.
- Kolega mnie podwiózł. – odpowiedziała.
- Kolega?
- Tak. Z drugiego roku. Nie znasz go. Nie jesteśmy jakoś bardzo zaprzyjaźnieni.
- Nie? To czemu cię podwiózł?
- Sama się zastanawiam.
- Może mu się podobasz?
- Mamo!
Kobieta zaśmiała się i zamieszała w garze.
- Coś ciekawego w szkole?
- Niezbyt… Było zebranie przewodniczących klubów kulturowych.
Mama mruknęła coś pod nosem. Wkrótce przed Yuzuru stała miska z zupą. Kobieta odgarnęła jej włosy z czoła.
- Znowu męczą cię koszmary? – zapytała
Dziewczyna pokiwała lekko.
- Biedactwo… Co tym razem się w nich dzieje?
- No… Ciągle są w nich jakieś walki. Podświadomie wiem kto jest moim przyjacielem i na koniec oni wszyscy umierają.
Kobieta przytuliła ją czule.
- Żałuję, że nie mogę ci pomóc. Chcesz coś specjalnego do jedzenia? Jakieś ciasto?
- Na razie nie, ale może za jakiś czas.
Mama ucałowała ją w czubek głowy i wróciła do kuchenki.
                Wieczorem Yuzuru nie miała na nic ochoty. Przed zaśnięciem długo patrzyła w sufit i rozmyślała nad wszystkim co ją męczyło. Tej nocy jej sny były niezwykle kojące. Pamiętała jedynie siedzenie na łące wśród kwiatów wiśni z dobrze jej znaną postacią i patrzenie w gwieździste niebo. Obudziła się wypoczęta i spokojna jak nigdy.


Nie jestem pewna za ile pojawi się kolejny rozdział. Mam nadzieję, że choć kilku osobom podoba się moje wątpliwe dzieło sztuki :> Liczę, że ktokolwiek dotrwa do końca xD Na chwilę obecną wyprodukowałam 16 rozdziałów, ale jeszcze trochę mnie czeka, gdyż nie wszyscy sobie przypomnieli, a to dość kluczowe dla fabuły ;).

 

sobota, 9 września 2017

Hakuouki: zanim powrócą wspomnienia (rozdział 3)

Dziś mam dla was już trzeci rozdział, a akcja powoli zaczyna się rozkręcać, choć na ciekawsze wydarzenia będziecie musieli jeszcze chwilkę poczekać :)

Rozdział 3
 Nieprzyjemne Skutki

                Yuzuru czekała aż zwolni się automat. Przed nią kupował Zahari Yun – jej kolega z klasy. Zawsze widziała go w grubej, granatowej bluzie z kapturem na głowie i słuchawkami. Raczej nie miał przyjaciół i rzadko się odzywał. Wziął zakupiony napój i poszedł. Dziewczyna standardowo kupiła herbatę. Lubiła chyba wszystkie jej rodzaje- w szczególności zieloną. Udała się do sali. Tego dnia była burza, więc wszyscy siedzieli w środku. Yuzuru znała kilka osób, które bały się piorunów, ale osobiście lubiła to zjawisko. Zamyślona wpatrywała się w krople na szybach i błyskawice przeszywające niebo. Przez ciemne chmury było bardzo ponuro, mimo że dochodziła czternasta.
- Yuzuru… - ktoś poruszył ją za ramię.
Zamrugała i oderwała wzrok od cudu przyrody. Obok stało sześć dziewczyn z klubu z innych klas.
- Tak? – zapytała nadal w dziwnym nastroju.
- Przewodnicząco… chyba powinnaś coś zobaczyć. Bo my zajrzałyśmy do schowka klubowego i no… ten tego… e…
- O co chodzi? – przerwała jej Yuzuru.
- Ktoś podziurawił wachlarze i wylał atrament na twoje kimono. – dokończyła inna.
Przewodnicząca złapała się za głowę i jęknęła zdenerwowana. Wstała i spojrzała na klubowiczki.
- Jakim cudem dostali się na zaplecze?
- Ja… - zająknęła się jedna – Ja otwierałam schowek, by schować tam swoją jukatę i… i chyba zapomniałam… zamknąć.
Yuzuru przetarła oczy dłonią.
- Maiko, i co ja mam z tobą zrobić?
- Przepraszam! – zawyła dziewczyna i pochyliła głowę.
Przewodnicząca poklepała ją po ramieniu.
- Już dobrze… Stało się. Następnym razem uważaj. Ech… Pójdę zobaczyć jak to wygląda.
Dziewczyny nie wiedziały, czy iść za Yuzuru, czy zostać, lecz po chwili udały się do klubu.
                Przewodnicząca mruknęła coś na widok wachlarzy. Nie były w najgorszym stanie. Można było próbować je naprawić, a w najgorszym wypadku zamówić nowe. Gorzej z jej strojem do tańca. Winowajca nie bawił się z rozłożeniem materiału i wylaniem na całą powierzchnię. Plama obejmowała prawdopodobnie dolną część z tyłu. Atrament nie zaschnął do końca, więc rozlano go stosunkowo niedawno.
                Yuzuru chwyciła ręczniki papierowe i próbowała zebrać jeszcze płynną ciecz. Niewiele to dało, więc popędziła do łazienki. Nie spodziewała się, że coś takiego zmyje się od wody z mydłem, ale warto było spróbować. Zewnętrzna warstwa nieco zeszła, ale zabrudzenie nadal było zbyt widoczne. Po chwili zastanowienia pobiegła do pani higienistki po spirytus. Miała nadzieję, że to pomoże. Ku jej uldze atrament zaczął schodzić. Niestety pozostała wyblakła niebieska plama.
- Nie przejmuj się dziecko. – pocieszała ją kobieta. – Można to czymś zasłonić. Do występu jeszcze trochę czasu, więc na pewno coś wymyślisz.
Yuzuru pokiwała ze łzami w oczach. Wiedziała o tym, ale nadal szkoda jej było stroju. Bardzo go lubiła i był dość drogi. Otarła łzy i odniosła go do schowka. Nieco przygnębiona wróciła do sali.
- I jak? – obok jej ławki stała Osaki ze zmartwioną miną.
- Nie najgorzej… Część zeszła, ale nadal jest ślad. – głos jej się trochę załamał.
Osaki przytuliła ją do siebie. Wiedziała jak to jest, gdy lubiana rzecz ulega zniszczeniu.
                Sasuke i Soujirou popatrzyli na nią smutno. Yuzuru miała silny charakter. Nie płakała nawet, gdy bardzo ją coś bolało (na przykład kiedy pewien chłopak kopnął piłkę z całej siły tak, że uderzyła ją w głowę, a dziewczyna przewróciła się z krwawiącym nosem). Bardziej przeżyła zniszczenie jakiegoś stroju. Souji zacisnął pięść, czując się jeszcze bardziej winny.
- A co z tymi wachlarzami? – zapytał nagle chłopak.
Yuzuru popatrzyła na niego szklistymi oczami.
- Spróbujemy je naprawić. Najwyżej zakupimy nowe.
- Powiedzcie jak będziecie to robiły. Przyjdę wam pomóc.
Yuzuru uśmiechnęła się z wdzięcznością.
- Dzięki… Zawołamy cię.
Po południu nie padało już, ale było niepokojąco ciemno. W domu Yuzuru szukała informacji jak naprawić wachlarze. Znalazła kilka przydatnych propozycji, ale była zbyt zmęczona, by więcej o tym myśleć. Tego dnia położyła się wcześniej spać. Jej sny były nieco inne. Była w nich tą samą dziewczyną co zawsze, jednak tym razem miała na sobie cudowne kimono. W tym śnie polewała sake swoim przyjaciołom. Wyszła też na dwór, gdzie czekał ten młodzieniec z długimi włosami. O czymś rozmawiali i było jej bardzo przyjemnie.
                Tym razem nie obudziła się zapłakana, ale czuła nostalgię. Była sobota, jednak miała zebranie klubu na dziewiątą. Bardzo nie miała na to ochoty, ale musiała uspokoić dziewczyny odnośnie wachlarzy i przedstawić układ na tegoroczny festyn. Spojrzała na zegarek i stwierdziła, że powinna się pośpieszyć, bo jeszcze chwila i się spóźni. W biegu zjadła śniadanie, zabrała zapiski i pobiegła. Na szczęście dotarła na czas i zdążyła się przebrać.
- No dobrze… Nasz skład zmniejszył się o trzy osoby. Nie przejmujcie się tym, gdyż nie popsuje to układu. W tym roku planuję, by cała muzyka została zagrana przez klubowiczki.
Wśród dziewczyn przeszedł szum podniecenia. Do tej pory muzyka była odtwarzana z płyty, a czasem przygrywały do tego jakieś dwie osoby.
- Z obecnym składem możemy sobie na to pozwolić. Mamy osoby świetnie grające między innymi na koto, shamisenie, biwie... Za to reszta lepiej radzi sobie w tańcu. Nasz występ będzie się składał z trzech części. W pierwszej będą wachlarze, w drugiej parasolki, a w ostatniej wykonam taniec z mieczami.
Członkinie zareagowały bardzo żywo. Wszystkie wiedziały, że Yuzuru miała talent i uczyła się tego od kilku lat. Zapoznała je z innymi szczegółami i zaczęły ćwiczyć kroki.
- Pamiętajcie by się nie wygadać! Nasz układ ma być niespodzianką.
- Tak jest!
***
                W następnym tygodniu Yuzuru przyszła na poranne zajęcia klubowe jako jedna z pierwszych. Wielkie było jej zdziwienie, gdy nie mogła otworzyć drzwi.
- Co jest… - mruknęła.
- Raczej nie wejdziemy. Nie otworzyli.
- Jak to nie otworzyli?
- Pewnie ktoś zaspał – odpowiedział jakiś chłopak z „Klubu Honoru”.
Lekko zirytowana oparła się o słup. Zaczęli nadciągać inni klubowicze.
- Co jest przewodnicząco?
- Szkoła zamknięta.
- Nie…
Uczniowie zbili się w grupki i zaczęli rozmawiać. Przybyło też kilku nauczycieli. Yuzuru zobaczyła idących Tanake Hiiro, Yamato Kei’a i Isanę Kou’a.
- Co oni tu robią? – powiedziała
Osaki, z którą rozmawiała popatrzyła w tamtym kierunku.
- Kei i Kon dołączyli w tamtym tygodniu…
- Co? Tak nagle?
Osaki pokiwała.
- Mnie też to zdziwiło.
- Musieli kogoś się pozbyć, by ich przyjąć. – stwierdziła Yuzuru.
- Faktycznie.
Pod szkołę podjechał Shin na swoim motorze. Jak zawsze wyglądał wystrzałowo. Zauważył, że coś jest nie tak. Zaparkował i ruszył w stronę kolegów.
                Yuzuru spojrzała na zegarek. Za trzy minuty według planu powinny rozpocząć się zajęcia. Westchnęła rozdrażniona. Chwilę po tym zauważyła biegnącego Sasuke. Gdyby były zajęcia, spóźniłby się. Chłopak rozejrzał się zdezorientowany i pobiegł do Yuzuru.
- Yuzuru! – zawołał zbyt głośno jak na gust dziewczyny.
Gdy dotarł, trzepnęła go po głowie.
- Nie drzyj się – syknęła.
- Ała… Czemu nie wchodzimy?
- Bo jest zamknięte geniuszu.
Hiiro klepnął Kona po ramieniu.
- A oto i nasz Heisuke.
- On? – zdziwił się Kondo
Soujirou natomiast wybuchnął śmiechem.
- Sasuke to Heisuke? Pf…
- A tam – kontynuował – stoi Saito.
- Sanami Shin? – zapytał Kon – W sumie bardzo podobny.
Toshi pokiwał w zamyśleniu.
- Chyba pora.
Ruszył w stronę Shina i zabrał go na bok. Za nim ruszyli Kou, Kei i Soujirou. Oczywiście nie umknęło to uwadze Yuzuru.
- Co oni robią… - mruknęła do siebie.

W pierwszej wersji fragment z zamkniętą szkołą wyglądał nieco inaczej. Gdy przeczytałam go ponownie po kilka latach, od razu wiedziałam, że trzeba go całkiem przerobić xD Był on bardzo naciągany i przypominał mi jakością co poniektóre fillery Naruto (jeśli wiecie o co mi chodzi ;)) Może kiedyś lepiej go wam przybliżę :)

 
 

sobota, 2 września 2017

Hakuouki: zanim powrócą wspomnienia (rozdział 2)

Tak jak zapowiadałam, dziś pojawia się drugi rozdział fanfika "Hakuouki: zanim powrócą wspomnienia". Nie liczę na dużą ilość czytelników :) Nie przeciągam i zapraszam do czytania.

Rozdział 2
Obrona i Pomoc


                Następnego dnia Yuzuru była świadkiem wyznania miłosnego. Wszyscy siedzieli w klasie na przerwie, gdy do Omuraty Soujirou podeszła jedna z dziewczyn. Miała ładną twarz, ale Yuzuru wiedziała, że nie jest zbyt mądra. Osobiście za nią nie przepadała.
- Soujirou, jestem w tobie zakochana! – wypaliła głośno.
Chłopak popatrzył na nią z rozbawieniem. Posiadał złotobeżowe włosy do ramion, w połowie rozpuszczone, a w połowie związane w kucyk. W prawym uchu zawsze nosił długi srebrny kolczyk z koralikami. Do szkoły najczęściej zakładał kremową, luźną koszulkę z długimi rękawami i dekoltem w kształcie „V”. Może i był przystojny, ale złośliwy i denerwujący.
- Nie wierzę. – odparł z uśmiechem.
- Ale ja mówię prawdę!
- Jesteś gotowa mi to udowodnić?
- Tak!
Yuzuru podparła głowę na dłoni. Jaka ona była głupia. Czy nie zauważyła, że on się nią bawi? Większość uczniów najwyraźniej pomyślało o tym samym, ale starało się zignorować scenę.
- To jak masz zamiar to zrobić? – zapytał
- Zrobię co zechcesz!
Zmrużył oczy i uśmiechnął wrednie.
- No więc… rozbierz się. Teraz.
Niczego nie świadoma uczennica popatrzyła na niego zdezorientowana. Wszyscy obejrzeli się na niego. Trochę przesadził. Jednak był to wyraźny znak, że go nie interesowała. Dziewczyna pochyliła głowę i zaczęła rozpinać guziki. Yuzuru pacnęła się w czoło. Ta dziewczyna nie mogła być przecież aż tak durna. Chciała ją zatrzymać, lecz napotkała wzrok Soujirou, który ledwo zauważalnie pokręcił głową. Oparła się o krzesło z wyczekiwaniem. Miała nadzieję, że nie pozwoli jej zdjąć ubrań. W pewnym momencie chłopak wstał i złapał za rękę uczennicy.
- Zapnij się.
Yuzuru wypuściła powietrze z ulgą. Dziewczyna wykonała polecenie.
- Wybacz, ale nie obchodzą mnie takie głupie dziewczyny. Właśnie udowodniłaś, że nie jesteś warta uwagi. Nie będę chodził z kimś, kto siebie nie szanuje. Nie pociągają mnie takie idiotki.
Uczennica rozpłakała się i wybiegła z sali. Do chłopaka natomiast podeszły dwie jej przyjaciółki.
- Hej! Jak mogłeś ją odrzucić?
Spoliczkowała go, co nieco zszokowało wszystkich. Już miała wymierzyć drugiego, gdy Yuzuru złapała ją za nadgarstek.
- Dosyć! Nie będę tolerowała takiego zachowania wśród członkiń klubu. Przynosicie wstyd. Przeproś go.
- Słucham?! Chyba coś ci się pomieszało! To on potraktował ją jak szmatę!
Yuzuru zaśmiała się.
- Naprawdę… Dostała to, na co zasłużyła. Wszystko widziałyście. Mogłyście powstrzymać waszą przyjaciółeczkę. Chyba nie sądziłyście, że on zechce z nią chodzić?
- Ty!
Dziewczyna wyrwała swoją rękę i uderzyła Yuzuru w twarz.
- Posunęłaś się za daleko, przewodnicząco od siedmiu boleści. Odchodzimy!
Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale urwała zbita z tropu. Yuzuru śmiała się szczerze.
- Dziękuję! Nawet nie wiesz jaką przysługę mi oddałaś. Psułyście cały układ.
Byłe klubowiczki popatrzyły na nią wściekle i wyszły. Yuzuru westchnęła i usiadła rozmasowując policzek.
- Wszystko dobrze? – zapytał niepewnie Sasuke.
- Jasne…
- Chyba powinnaś to schłodzić, bo będzie z tego siniak.
- Nic mi nie będzie.
Czuła, że Soujirou na nią patrzy. Po chwili odwrócił głowę.
                Yuzuru podejrzewała jak się z tym czuł. Znała go już prawie pół roku. W jej szkole rok szkolny rozpoczynał się w styczniu, zaraz po dłuższym wolnym. Przez pierwszy miesiąc Yuzuru i Soujirou byli zaciekłymi wrogami. Dziewczynie nie podobało się jego lekceważące podejście, a chłopakowi jej ciągłe upominanie. Później jednak z pewnych powodów złożyli broń i w pewien sposób się zaprzyjaźnili. Yuzuru polubiła go, gdyż w ważniejszych sprawach można było na nim polegać.
                Z godziny na godzinę oboje zaczęli przybierać nieco fioletowy kolor na twarzy. Wieść szybko się rozniosła po szkole. Na dłuższej przerwie Yuzuru natknęła się na Osaki.
- A więc to prawda… Głośno o was w każdej klasie. Większość nie wie o kogo chodziło, ale ktoś powiedział, że to przewodnicząca „Klubu Kwitnących Pąków”. Miałam nadzieję, że to tylko taka plotka…
- Niestety nie. Muszę przyznać, że miała siłę w ręce.
Osaki popatrzyła w niebo.
- Przynajmniej wiemy, że pozostałe klubowiczki są po twojej stronie. Bardzo się oburzyły, gdy doszło to do ich uszu.
Yuzuru uśmiechnęła się.
- Wolałabym mniej bolesny sposób na sprawdzenie lojalności. Rodzice się wściekną, że ktoś mnie uderzył.
***
                Soujirou był bliski furii. Nie obchodziło go to, że został spoliczkowany, ale to, że z jego powodu cierpiała Yuzuru. W takim stanie wspiął się na wysoki mur – jego strategiczne miejsce. Rzadko ktoś zaglądał w te strony i zazwyczaj nikt nawet go nie zauważał. Wejście nie było zbyt trudne. Wystarczyło posłużyć się drzewem. Nagle dobiegły go głosy. Na dole przechodzili Isana Kou i Tanaka Hiiro pogrążeni w rozmowie. Oboje byli ze starszych klas.
- Ale jak my mu to powiemy? Nawet nie znam jego tutejszego imienia. Ani jak wygląda… Uzna nas za wariatów i szansa przepadnie!
- Opanuj się Kondo. Nie panikuj. Już to sprawdziłem. Omurata Soujirou. Taki pierwszoroczniak z beżowymi włosami. Na pewno go już widziałeś.
Drugi chłopak złapał się za głowę zestresowany.
- Boję się Toshi…
Hiiro fuknął z rozdrażnieniem.
- Zachowujesz się jak baba.
Soujirou  poruszył się niespokojnie. Czego od niego chcieli? Po chwili zeskoczył z muru tuż przed zaskoczonymi starszymi kolegami.
- O co chodzi? – zapytał nieufnie
Kou rozpromienił się nieśmiało.
- Souji… Jak dobrze cię widzieć.
Starszemu widocznie zbierało się na płacz ze wzruszenia. Soujirou popatrzył na niego jak na przybysza z kosmosu. Hiiro zasłonił oczy dłonią.
- Skoro już Kondo zaczął… Jesteś Okita Soji, dowódca pierwszego oddziału Shinsengumi. Chorowałeś na gruźlicę. To jest Isami Kondo – twój autorytet. Ja natomiast nazywam się Hijikata Toshizo.
Chłopak patrzył na nich jak na wariatów. Już chciał sobie pójść, gdy poczuł przeraźliwy ból w głowie. Złapał się za nią i wbrew woli padł na kolana. Kon wystraszył się i ruszył w jego stronę, lecz Hiiro zatrzymał przyjaciela.
                Widział to! Wracały wspomnienia jak jako dziecko trafił pod skrzydła Kondo. Jak mógł zapomnieć? Nie dał po sobie poznać jak bardzo go to poruszyło. Powoli wstał i popatrzył na starych towarzyszy.
- Trochę się odmłodziliście.
Hiiro i Kou uśmiechnęli się szeroko i podeszli do młodego. Zamknęli go w niedźwiedzim uścisku.
- Twój charakter niezbyt się zmienił.
- I dobrze. Inaczej byłoby nudno.
Puścili go i popatrzyli na siniak.
- A więc to o tobie było tak głośno. Ponoć podpuściłeś jakąś dziewczynę, czy coś.
- Była głupia.
Toshi westchnął nieco rozbawiony.
- No to jest nas czworo – uśmiechnął się Kondo.
- Kto jeszcze?
- Sannan. Przewodniczący Kei.
Souji parsknął.
- Rzeczywiście… Podobny styl. A reszta?
- Kilku podejrzewamy… Na przykład Saito i Yamazakiego.
- A Chizuru? – zapytał Okita
Zapanowała niezręczna cisza.
- Nie mamy pewności, czy też tu jest – powiedział ostrożnie Kei.
Okita pokiwał nieco zasmucony.
- Głupio, że zostawiliśmy ją samą.
Toshi zacisnął pięści.
- Mogłem pomyśleć o niej zanim dałem się zabić Kazamie.
- Zabił cię? – jęknął Okita
- Nie do końca. Wcześniej sam go wykończyłem. Umarłem przez rany. I chyba moc z ochimizu się skończyła.
- Nie mów, że Chizuru przy tym była. – powiedział nagle Souji.
- Była… - odparł cicho Toshi – Chciałbym znaleźć tu moją żonę i przeprosić ją za wszystko…
***
                Zajęcia klubu skończyły się dość późno, więc gdy Yuzuru wracała, słońce już zachodziło. Poszła skrótem, ale nieco tego żałowała. Ulica była zamieszkana, ale słabo oświetlona. Jej niepokój pogłębił się, gdy zobaczyła, że zna przeciwka idzie grupa chłopaków raczej z niemiłymi zamiarami. Obróciła się na pięcie i zaczęła wracać.
- Hej! Laleczko! Czekaj!
Chuligani ruszyli za nią, więc zaczęła biec. To było bardzo przerażające, zwłaszcza, że słyszała ich komentarze. Udało jej się wyjść z uliczki, lecz na niewiele się to zdało, gdyż dogonili ją i złapali.
- Dlaczego uciekasz? Szukaliśmy laski. Trochę się zabawimy, prawda?
Zaczęła się wyrywać, lecz trzymało ją kilka par rąk. Usłyszeli motor, a potem pisk opon. Obok pojawił się chłopak, który uwolnił Yuzuru, a następnie posadził ją na jednośladzie. Szybko opuścił tą okolicę. Dziewczyna była nieco zszokowana, ale poznała swojego wybawcę.
                To był Sanami Shin z drugiej klasy, który należał do „Klubu Honoru”. Zawsze nosił czarną kurtkę i biały szalik. Posiadał ciemne włosy i niemal czarne oczy. Wiele dziewczyn za nim biegało, ale on raczej żadną się nie interesował. Yuzuru miała okazję porozmawiać z nim kilka razy. Ponieważ mieszkał w pobliżu wiedział gdzie ona mieszka, więc podwiózł ją pod furtkę.
- Dziękuję Shin. Ratujesz mi życie. – uśmiechnęła się.
- Nie ma za co. Nie chodź tamtędy więcej o tej porze, bo możesz nie mieć tyle szczęścia.
- Ok… Pa.


W pierwowzorze w tym rozdziale pojawiało się jeszcze dwóch chłopaków z shinsengumi, ale gdy przeczytałam go po upływie roku, stwierdziłam, że sama nie orientuję się kto jest kim XD Dlatego nieco spowolniłam akcję.
Kolejny rozdział za tydzień. Życzę miłego powrotu do szkoły ;)