sobota, 2 września 2017

Hakuouki: zanim powrócą wspomnienia (rozdział 2)

Tak jak zapowiadałam, dziś pojawia się drugi rozdział fanfika "Hakuouki: zanim powrócą wspomnienia". Nie liczę na dużą ilość czytelników :) Nie przeciągam i zapraszam do czytania.

Rozdział 2
Obrona i Pomoc


                Następnego dnia Yuzuru była świadkiem wyznania miłosnego. Wszyscy siedzieli w klasie na przerwie, gdy do Omuraty Soujirou podeszła jedna z dziewczyn. Miała ładną twarz, ale Yuzuru wiedziała, że nie jest zbyt mądra. Osobiście za nią nie przepadała.
- Soujirou, jestem w tobie zakochana! – wypaliła głośno.
Chłopak popatrzył na nią z rozbawieniem. Posiadał złotobeżowe włosy do ramion, w połowie rozpuszczone, a w połowie związane w kucyk. W prawym uchu zawsze nosił długi srebrny kolczyk z koralikami. Do szkoły najczęściej zakładał kremową, luźną koszulkę z długimi rękawami i dekoltem w kształcie „V”. Może i był przystojny, ale złośliwy i denerwujący.
- Nie wierzę. – odparł z uśmiechem.
- Ale ja mówię prawdę!
- Jesteś gotowa mi to udowodnić?
- Tak!
Yuzuru podparła głowę na dłoni. Jaka ona była głupia. Czy nie zauważyła, że on się nią bawi? Większość uczniów najwyraźniej pomyślało o tym samym, ale starało się zignorować scenę.
- To jak masz zamiar to zrobić? – zapytał
- Zrobię co zechcesz!
Zmrużył oczy i uśmiechnął wrednie.
- No więc… rozbierz się. Teraz.
Niczego nie świadoma uczennica popatrzyła na niego zdezorientowana. Wszyscy obejrzeli się na niego. Trochę przesadził. Jednak był to wyraźny znak, że go nie interesowała. Dziewczyna pochyliła głowę i zaczęła rozpinać guziki. Yuzuru pacnęła się w czoło. Ta dziewczyna nie mogła być przecież aż tak durna. Chciała ją zatrzymać, lecz napotkała wzrok Soujirou, który ledwo zauważalnie pokręcił głową. Oparła się o krzesło z wyczekiwaniem. Miała nadzieję, że nie pozwoli jej zdjąć ubrań. W pewnym momencie chłopak wstał i złapał za rękę uczennicy.
- Zapnij się.
Yuzuru wypuściła powietrze z ulgą. Dziewczyna wykonała polecenie.
- Wybacz, ale nie obchodzą mnie takie głupie dziewczyny. Właśnie udowodniłaś, że nie jesteś warta uwagi. Nie będę chodził z kimś, kto siebie nie szanuje. Nie pociągają mnie takie idiotki.
Uczennica rozpłakała się i wybiegła z sali. Do chłopaka natomiast podeszły dwie jej przyjaciółki.
- Hej! Jak mogłeś ją odrzucić?
Spoliczkowała go, co nieco zszokowało wszystkich. Już miała wymierzyć drugiego, gdy Yuzuru złapała ją za nadgarstek.
- Dosyć! Nie będę tolerowała takiego zachowania wśród członkiń klubu. Przynosicie wstyd. Przeproś go.
- Słucham?! Chyba coś ci się pomieszało! To on potraktował ją jak szmatę!
Yuzuru zaśmiała się.
- Naprawdę… Dostała to, na co zasłużyła. Wszystko widziałyście. Mogłyście powstrzymać waszą przyjaciółeczkę. Chyba nie sądziłyście, że on zechce z nią chodzić?
- Ty!
Dziewczyna wyrwała swoją rękę i uderzyła Yuzuru w twarz.
- Posunęłaś się za daleko, przewodnicząco od siedmiu boleści. Odchodzimy!
Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale urwała zbita z tropu. Yuzuru śmiała się szczerze.
- Dziękuję! Nawet nie wiesz jaką przysługę mi oddałaś. Psułyście cały układ.
Byłe klubowiczki popatrzyły na nią wściekle i wyszły. Yuzuru westchnęła i usiadła rozmasowując policzek.
- Wszystko dobrze? – zapytał niepewnie Sasuke.
- Jasne…
- Chyba powinnaś to schłodzić, bo będzie z tego siniak.
- Nic mi nie będzie.
Czuła, że Soujirou na nią patrzy. Po chwili odwrócił głowę.
                Yuzuru podejrzewała jak się z tym czuł. Znała go już prawie pół roku. W jej szkole rok szkolny rozpoczynał się w styczniu, zaraz po dłuższym wolnym. Przez pierwszy miesiąc Yuzuru i Soujirou byli zaciekłymi wrogami. Dziewczynie nie podobało się jego lekceważące podejście, a chłopakowi jej ciągłe upominanie. Później jednak z pewnych powodów złożyli broń i w pewien sposób się zaprzyjaźnili. Yuzuru polubiła go, gdyż w ważniejszych sprawach można było na nim polegać.
                Z godziny na godzinę oboje zaczęli przybierać nieco fioletowy kolor na twarzy. Wieść szybko się rozniosła po szkole. Na dłuższej przerwie Yuzuru natknęła się na Osaki.
- A więc to prawda… Głośno o was w każdej klasie. Większość nie wie o kogo chodziło, ale ktoś powiedział, że to przewodnicząca „Klubu Kwitnących Pąków”. Miałam nadzieję, że to tylko taka plotka…
- Niestety nie. Muszę przyznać, że miała siłę w ręce.
Osaki popatrzyła w niebo.
- Przynajmniej wiemy, że pozostałe klubowiczki są po twojej stronie. Bardzo się oburzyły, gdy doszło to do ich uszu.
Yuzuru uśmiechnęła się.
- Wolałabym mniej bolesny sposób na sprawdzenie lojalności. Rodzice się wściekną, że ktoś mnie uderzył.
***
                Soujirou był bliski furii. Nie obchodziło go to, że został spoliczkowany, ale to, że z jego powodu cierpiała Yuzuru. W takim stanie wspiął się na wysoki mur – jego strategiczne miejsce. Rzadko ktoś zaglądał w te strony i zazwyczaj nikt nawet go nie zauważał. Wejście nie było zbyt trudne. Wystarczyło posłużyć się drzewem. Nagle dobiegły go głosy. Na dole przechodzili Isana Kou i Tanaka Hiiro pogrążeni w rozmowie. Oboje byli ze starszych klas.
- Ale jak my mu to powiemy? Nawet nie znam jego tutejszego imienia. Ani jak wygląda… Uzna nas za wariatów i szansa przepadnie!
- Opanuj się Kondo. Nie panikuj. Już to sprawdziłem. Omurata Soujirou. Taki pierwszoroczniak z beżowymi włosami. Na pewno go już widziałeś.
Drugi chłopak złapał się za głowę zestresowany.
- Boję się Toshi…
Hiiro fuknął z rozdrażnieniem.
- Zachowujesz się jak baba.
Soujirou  poruszył się niespokojnie. Czego od niego chcieli? Po chwili zeskoczył z muru tuż przed zaskoczonymi starszymi kolegami.
- O co chodzi? – zapytał nieufnie
Kou rozpromienił się nieśmiało.
- Souji… Jak dobrze cię widzieć.
Starszemu widocznie zbierało się na płacz ze wzruszenia. Soujirou popatrzył na niego jak na przybysza z kosmosu. Hiiro zasłonił oczy dłonią.
- Skoro już Kondo zaczął… Jesteś Okita Soji, dowódca pierwszego oddziału Shinsengumi. Chorowałeś na gruźlicę. To jest Isami Kondo – twój autorytet. Ja natomiast nazywam się Hijikata Toshizo.
Chłopak patrzył na nich jak na wariatów. Już chciał sobie pójść, gdy poczuł przeraźliwy ból w głowie. Złapał się za nią i wbrew woli padł na kolana. Kon wystraszył się i ruszył w jego stronę, lecz Hiiro zatrzymał przyjaciela.
                Widział to! Wracały wspomnienia jak jako dziecko trafił pod skrzydła Kondo. Jak mógł zapomnieć? Nie dał po sobie poznać jak bardzo go to poruszyło. Powoli wstał i popatrzył na starych towarzyszy.
- Trochę się odmłodziliście.
Hiiro i Kou uśmiechnęli się szeroko i podeszli do młodego. Zamknęli go w niedźwiedzim uścisku.
- Twój charakter niezbyt się zmienił.
- I dobrze. Inaczej byłoby nudno.
Puścili go i popatrzyli na siniak.
- A więc to o tobie było tak głośno. Ponoć podpuściłeś jakąś dziewczynę, czy coś.
- Była głupia.
Toshi westchnął nieco rozbawiony.
- No to jest nas czworo – uśmiechnął się Kondo.
- Kto jeszcze?
- Sannan. Przewodniczący Kei.
Souji parsknął.
- Rzeczywiście… Podobny styl. A reszta?
- Kilku podejrzewamy… Na przykład Saito i Yamazakiego.
- A Chizuru? – zapytał Okita
Zapanowała niezręczna cisza.
- Nie mamy pewności, czy też tu jest – powiedział ostrożnie Kei.
Okita pokiwał nieco zasmucony.
- Głupio, że zostawiliśmy ją samą.
Toshi zacisnął pięści.
- Mogłem pomyśleć o niej zanim dałem się zabić Kazamie.
- Zabił cię? – jęknął Okita
- Nie do końca. Wcześniej sam go wykończyłem. Umarłem przez rany. I chyba moc z ochimizu się skończyła.
- Nie mów, że Chizuru przy tym była. – powiedział nagle Souji.
- Była… - odparł cicho Toshi – Chciałbym znaleźć tu moją żonę i przeprosić ją za wszystko…
***
                Zajęcia klubu skończyły się dość późno, więc gdy Yuzuru wracała, słońce już zachodziło. Poszła skrótem, ale nieco tego żałowała. Ulica była zamieszkana, ale słabo oświetlona. Jej niepokój pogłębił się, gdy zobaczyła, że zna przeciwka idzie grupa chłopaków raczej z niemiłymi zamiarami. Obróciła się na pięcie i zaczęła wracać.
- Hej! Laleczko! Czekaj!
Chuligani ruszyli za nią, więc zaczęła biec. To było bardzo przerażające, zwłaszcza, że słyszała ich komentarze. Udało jej się wyjść z uliczki, lecz na niewiele się to zdało, gdyż dogonili ją i złapali.
- Dlaczego uciekasz? Szukaliśmy laski. Trochę się zabawimy, prawda?
Zaczęła się wyrywać, lecz trzymało ją kilka par rąk. Usłyszeli motor, a potem pisk opon. Obok pojawił się chłopak, który uwolnił Yuzuru, a następnie posadził ją na jednośladzie. Szybko opuścił tą okolicę. Dziewczyna była nieco zszokowana, ale poznała swojego wybawcę.
                To był Sanami Shin z drugiej klasy, który należał do „Klubu Honoru”. Zawsze nosił czarną kurtkę i biały szalik. Posiadał ciemne włosy i niemal czarne oczy. Wiele dziewczyn za nim biegało, ale on raczej żadną się nie interesował. Yuzuru miała okazję porozmawiać z nim kilka razy. Ponieważ mieszkał w pobliżu wiedział gdzie ona mieszka, więc podwiózł ją pod furtkę.
- Dziękuję Shin. Ratujesz mi życie. – uśmiechnęła się.
- Nie ma za co. Nie chodź tamtędy więcej o tej porze, bo możesz nie mieć tyle szczęścia.
- Ok… Pa.


W pierwowzorze w tym rozdziale pojawiało się jeszcze dwóch chłopaków z shinsengumi, ale gdy przeczytałam go po upływie roku, stwierdziłam, że sama nie orientuję się kto jest kim XD Dlatego nieco spowolniłam akcję.
Kolejny rozdział za tydzień. Życzę miłego powrotu do szkoły ;)

 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz