Tak jak zapowiadałam, dziś pojawia się drugi rozdział fanfika "Hakuouki: zanim powrócą wspomnienia". Nie liczę na dużą ilość czytelników :) Nie przeciągam i zapraszam do czytania.
Rozdział 2
Obrona i Pomoc
Następnego
dnia Yuzuru była świadkiem wyznania miłosnego. Wszyscy siedzieli w klasie na
przerwie, gdy do Omuraty Soujirou podeszła jedna z dziewczyn. Miała ładną
twarz, ale Yuzuru wiedziała, że nie jest zbyt mądra. Osobiście za nią nie
przepadała.
- Soujirou, jestem w tobie
zakochana! – wypaliła głośno.
Chłopak popatrzył na nią z
rozbawieniem. Posiadał złotobeżowe włosy do ramion, w połowie rozpuszczone, a w
połowie związane w kucyk. W prawym uchu zawsze nosił długi srebrny kolczyk z
koralikami. Do szkoły najczęściej zakładał kremową, luźną koszulkę z długimi
rękawami i dekoltem w kształcie „V”. Może i był przystojny, ale złośliwy i
denerwujący.
- Nie wierzę. – odparł z
uśmiechem.
- Ale ja mówię prawdę!
- Jesteś gotowa mi to udowodnić?
- Tak!
Yuzuru podparła głowę na dłoni.
Jaka ona była głupia. Czy nie zauważyła, że on się nią bawi? Większość uczniów najwyraźniej
pomyślało o tym samym, ale starało się zignorować scenę.
- To jak masz zamiar to zrobić? –
zapytał
- Zrobię co zechcesz!
Zmrużył oczy i uśmiechnął
wrednie.
- No więc… rozbierz się. Teraz.
Niczego nie świadoma uczennica
popatrzyła na niego zdezorientowana. Wszyscy obejrzeli się na niego. Trochę
przesadził. Jednak był to wyraźny znak, że go nie interesowała. Dziewczyna
pochyliła głowę i zaczęła rozpinać guziki. Yuzuru pacnęła się w czoło. Ta
dziewczyna nie mogła być przecież aż tak durna. Chciała ją zatrzymać, lecz
napotkała wzrok Soujirou, który ledwo zauważalnie pokręcił głową. Oparła się o
krzesło z wyczekiwaniem. Miała nadzieję, że nie pozwoli jej zdjąć ubrań. W
pewnym momencie chłopak wstał i złapał za rękę uczennicy.
- Zapnij się.
Yuzuru wypuściła powietrze z
ulgą. Dziewczyna wykonała polecenie.
- Wybacz, ale nie obchodzą mnie
takie głupie dziewczyny. Właśnie udowodniłaś, że nie jesteś warta uwagi. Nie
będę chodził z kimś, kto siebie nie szanuje. Nie pociągają mnie takie idiotki.
Uczennica rozpłakała się i
wybiegła z sali. Do chłopaka natomiast podeszły dwie jej przyjaciółki.
- Hej! Jak mogłeś ją odrzucić?
Spoliczkowała go, co nieco
zszokowało wszystkich. Już miała wymierzyć drugiego, gdy Yuzuru złapała ją za
nadgarstek.
- Dosyć! Nie będę tolerowała
takiego zachowania wśród członkiń klubu. Przynosicie wstyd. Przeproś go.
- Słucham?! Chyba coś ci się
pomieszało! To on potraktował ją jak szmatę!
Yuzuru zaśmiała się.
- Naprawdę… Dostała to, na co
zasłużyła. Wszystko widziałyście. Mogłyście powstrzymać waszą przyjaciółeczkę.
Chyba nie sądziłyście, że on zechce z nią chodzić?
- Ty!
Dziewczyna wyrwała swoją rękę i
uderzyła Yuzuru w twarz.
- Posunęłaś się za daleko,
przewodnicząco od siedmiu boleści. Odchodzimy!
Chciała coś jeszcze powiedzieć,
ale urwała zbita z tropu. Yuzuru śmiała się szczerze.
- Dziękuję! Nawet nie wiesz jaką
przysługę mi oddałaś. Psułyście cały układ.
Byłe klubowiczki popatrzyły na
nią wściekle i wyszły. Yuzuru westchnęła i usiadła rozmasowując policzek.
- Wszystko dobrze? – zapytał niepewnie
Sasuke.
- Jasne…
- Chyba powinnaś to schłodzić, bo
będzie z tego siniak.
- Nic mi nie będzie.
Czuła, że Soujirou na nią patrzy.
Po chwili odwrócił głowę.
Yuzuru
podejrzewała jak się z tym czuł. Znała go już prawie pół roku. W jej szkole rok
szkolny rozpoczynał się w styczniu, zaraz po dłuższym wolnym. Przez pierwszy
miesiąc Yuzuru i Soujirou byli zaciekłymi wrogami. Dziewczynie nie podobało się
jego lekceważące podejście, a chłopakowi jej ciągłe upominanie. Później jednak
z pewnych powodów złożyli broń i w pewien sposób się zaprzyjaźnili. Yuzuru
polubiła go, gdyż w ważniejszych sprawach można było na nim polegać.
Z
godziny na godzinę oboje zaczęli przybierać nieco fioletowy kolor na twarzy.
Wieść szybko się rozniosła po szkole. Na dłuższej przerwie Yuzuru natknęła się
na Osaki.
- A więc to prawda… Głośno o was
w każdej klasie. Większość nie wie o kogo chodziło, ale ktoś powiedział, że to
przewodnicząca „Klubu Kwitnących Pąków”. Miałam nadzieję, że to tylko taka
plotka…
- Niestety nie. Muszę przyznać,
że miała siłę w ręce.
Osaki popatrzyła w niebo.
- Przynajmniej wiemy, że
pozostałe klubowiczki są po twojej stronie. Bardzo się oburzyły, gdy doszło to
do ich uszu.
Yuzuru uśmiechnęła się.
- Wolałabym mniej bolesny sposób
na sprawdzenie lojalności. Rodzice się wściekną, że ktoś mnie uderzył.
***
Soujirou
był bliski furii. Nie obchodziło go to, że został spoliczkowany, ale to, że z
jego powodu cierpiała Yuzuru. W takim stanie wspiął się na wysoki mur – jego
strategiczne miejsce. Rzadko ktoś zaglądał w te strony i zazwyczaj nikt nawet
go nie zauważał. Wejście nie było zbyt trudne. Wystarczyło posłużyć się
drzewem. Nagle dobiegły go głosy. Na dole przechodzili Isana Kou i Tanaka Hiiro
pogrążeni w rozmowie. Oboje byli ze starszych klas.
- Ale jak my mu to powiemy? Nawet
nie znam jego tutejszego imienia. Ani jak wygląda… Uzna nas za wariatów i
szansa przepadnie!
- Opanuj się Kondo. Nie panikuj.
Już to sprawdziłem. Omurata Soujirou. Taki pierwszoroczniak z beżowymi włosami.
Na pewno go już widziałeś.
Drugi chłopak złapał się za głowę
zestresowany.
- Boję się Toshi…
Hiiro fuknął z rozdrażnieniem.
- Zachowujesz się jak baba.
Soujirou poruszył się niespokojnie. Czego od niego
chcieli? Po chwili zeskoczył z muru tuż przed zaskoczonymi starszymi kolegami.
- O co chodzi? – zapytał nieufnie
Kou rozpromienił się nieśmiało.
- Souji… Jak dobrze cię widzieć.
Starszemu widocznie zbierało się
na płacz ze wzruszenia. Soujirou popatrzył na niego jak na przybysza z kosmosu.
Hiiro zasłonił oczy dłonią.
- Skoro już Kondo zaczął… Jesteś
Okita Soji, dowódca pierwszego oddziału Shinsengumi. Chorowałeś na gruźlicę. To
jest Isami Kondo – twój autorytet. Ja natomiast nazywam się Hijikata Toshizo.
Chłopak patrzył na nich jak na
wariatów. Już chciał sobie pójść, gdy poczuł przeraźliwy ból w głowie. Złapał
się za nią i wbrew woli padł na kolana. Kon wystraszył się i ruszył w jego
stronę, lecz Hiiro zatrzymał przyjaciela.
Widział
to! Wracały wspomnienia jak jako dziecko trafił pod skrzydła Kondo. Jak mógł
zapomnieć? Nie dał po sobie poznać jak bardzo go to poruszyło. Powoli wstał i
popatrzył na starych towarzyszy.
- Trochę się odmłodziliście.
Hiiro i Kou uśmiechnęli się
szeroko i podeszli do młodego. Zamknęli go w niedźwiedzim uścisku.
- Twój charakter niezbyt się
zmienił.
- I dobrze. Inaczej byłoby nudno.
Puścili go i popatrzyli na
siniak.
- A więc to o tobie było tak
głośno. Ponoć podpuściłeś jakąś dziewczynę, czy coś.
- Była głupia.
Toshi westchnął nieco rozbawiony.
- No to jest nas czworo –
uśmiechnął się Kondo.
- Kto jeszcze?
- Sannan. Przewodniczący Kei.
Souji parsknął.
- Rzeczywiście… Podobny styl. A
reszta?
- Kilku podejrzewamy… Na przykład
Saito i Yamazakiego.
- A Chizuru? – zapytał Okita
Zapanowała niezręczna cisza.
- Nie mamy pewności, czy też tu
jest – powiedział ostrożnie Kei.
Okita pokiwał nieco zasmucony.
- Głupio, że zostawiliśmy ją
samą.
Toshi zacisnął pięści.
- Mogłem pomyśleć o niej zanim
dałem się zabić Kazamie.
- Zabił cię? – jęknął Okita
- Nie do końca. Wcześniej sam go
wykończyłem. Umarłem przez rany. I chyba moc z ochimizu się skończyła.
- Nie mów, że Chizuru przy tym
była. – powiedział nagle Souji.
- Była… - odparł cicho Toshi –
Chciałbym znaleźć tu moją żonę i przeprosić ją za wszystko…
***
Zajęcia
klubu skończyły się dość późno, więc gdy Yuzuru wracała, słońce już zachodziło.
Poszła skrótem, ale nieco tego żałowała. Ulica była zamieszkana, ale słabo
oświetlona. Jej niepokój pogłębił się, gdy zobaczyła, że zna przeciwka idzie
grupa chłopaków raczej z niemiłymi zamiarami. Obróciła się na pięcie i zaczęła
wracać.
- Hej! Laleczko! Czekaj!
Chuligani ruszyli za nią, więc
zaczęła biec. To było bardzo przerażające, zwłaszcza, że słyszała ich
komentarze. Udało jej się wyjść z uliczki, lecz na niewiele się to zdało, gdyż
dogonili ją i złapali.
- Dlaczego uciekasz? Szukaliśmy
laski. Trochę się zabawimy, prawda?
Zaczęła się wyrywać, lecz
trzymało ją kilka par rąk. Usłyszeli motor, a potem pisk opon. Obok pojawił się
chłopak, który uwolnił Yuzuru, a następnie posadził ją na jednośladzie. Szybko
opuścił tą okolicę. Dziewczyna była nieco zszokowana, ale poznała swojego
wybawcę.
To
był Sanami Shin z drugiej klasy, który należał do „Klubu Honoru”. Zawsze nosił
czarną kurtkę i biały szalik. Posiadał ciemne włosy i niemal czarne oczy. Wiele
dziewczyn za nim biegało, ale on raczej żadną się nie interesował. Yuzuru miała
okazję porozmawiać z nim kilka razy. Ponieważ mieszkał w pobliżu wiedział gdzie
ona mieszka, więc podwiózł ją pod furtkę.
- Dziękuję Shin. Ratujesz mi
życie. – uśmiechnęła się.
- Nie ma za co. Nie chodź tamtędy
więcej o tej porze, bo możesz nie mieć tyle szczęścia.
- Ok… Pa.
W pierwowzorze w tym rozdziale pojawiało się jeszcze dwóch chłopaków z shinsengumi, ale gdy przeczytałam go po upływie roku, stwierdziłam, że sama nie orientuję się kto jest kim XD Dlatego nieco spowolniłam akcję.
Kolejny rozdział za tydzień. Życzę miłego powrotu do szkoły ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz