Dziś mam dla was już trzeci rozdział, a akcja powoli zaczyna się rozkręcać, choć na ciekawsze wydarzenia będziecie musieli jeszcze chwilkę poczekać :)
Rozdział 3
Nieprzyjemne Skutki
Yuzuru
czekała aż zwolni się automat. Przed nią kupował Zahari Yun – jej kolega z
klasy. Zawsze widziała go w grubej, granatowej bluzie z kapturem na głowie i
słuchawkami. Raczej nie miał przyjaciół i rzadko się odzywał. Wziął zakupiony napój
i poszedł. Dziewczyna standardowo kupiła herbatę. Lubiła chyba wszystkie jej rodzaje-
w szczególności zieloną. Udała się do sali. Tego dnia była burza, więc wszyscy
siedzieli w środku. Yuzuru znała kilka osób, które bały się piorunów, ale
osobiście lubiła to zjawisko. Zamyślona
wpatrywała się w krople na szybach i błyskawice przeszywające niebo. Przez
ciemne chmury było bardzo ponuro, mimo że dochodziła czternasta.
- Yuzuru… - ktoś poruszył ją za
ramię.
Zamrugała i oderwała wzrok od
cudu przyrody. Obok stało sześć dziewczyn z klubu z innych klas.
- Tak? – zapytała nadal w dziwnym
nastroju.
- Przewodnicząco… chyba powinnaś
coś zobaczyć. Bo my zajrzałyśmy do schowka klubowego i no… ten tego… e…
- O co chodzi? – przerwała jej
Yuzuru.
- Ktoś podziurawił wachlarze i
wylał atrament na twoje kimono. – dokończyła inna.
Przewodnicząca złapała się za
głowę i jęknęła zdenerwowana. Wstała i spojrzała na klubowiczki.
- Jakim cudem dostali się na
zaplecze?
- Ja… - zająknęła się jedna – Ja
otwierałam schowek, by schować tam swoją jukatę i… i chyba zapomniałam…
zamknąć.
Yuzuru przetarła oczy dłonią.
- Maiko, i co ja mam z tobą
zrobić?
- Przepraszam! – zawyła
dziewczyna i pochyliła głowę.
Przewodnicząca poklepała ją po
ramieniu.
- Już dobrze… Stało się.
Następnym razem uważaj. Ech… Pójdę zobaczyć jak to wygląda.
Dziewczyny nie wiedziały, czy iść
za Yuzuru, czy zostać, lecz po chwili udały się do klubu.
Przewodnicząca
mruknęła coś na widok wachlarzy. Nie były w najgorszym stanie. Można było
próbować je naprawić, a w najgorszym wypadku zamówić nowe. Gorzej z jej strojem
do tańca. Winowajca nie bawił się z rozłożeniem materiału i wylaniem na całą
powierzchnię. Plama obejmowała prawdopodobnie dolną część z tyłu. Atrament nie
zaschnął do końca, więc rozlano go stosunkowo niedawno.
Yuzuru
chwyciła ręczniki papierowe i próbowała zebrać jeszcze płynną ciecz. Niewiele
to dało, więc popędziła do łazienki. Nie spodziewała się, że coś takiego zmyje
się od wody z mydłem, ale warto było spróbować. Zewnętrzna warstwa nieco
zeszła, ale zabrudzenie nadal było zbyt widoczne. Po chwili zastanowienia
pobiegła do pani higienistki po spirytus. Miała nadzieję, że to pomoże. Ku jej
uldze atrament zaczął schodzić. Niestety pozostała wyblakła niebieska plama.
- Nie przejmuj się dziecko. –
pocieszała ją kobieta. – Można to czymś zasłonić. Do występu jeszcze trochę
czasu, więc na pewno coś wymyślisz.
Yuzuru pokiwała ze łzami w
oczach. Wiedziała o tym, ale nadal szkoda jej było stroju. Bardzo go lubiła i
był dość drogi. Otarła łzy i odniosła go do schowka. Nieco przygnębiona wróciła
do sali.
- I jak? – obok jej ławki stała
Osaki ze zmartwioną miną.
- Nie najgorzej… Część zeszła,
ale nadal jest ślad. – głos jej się trochę załamał.
Osaki przytuliła ją do siebie.
Wiedziała jak to jest, gdy lubiana rzecz ulega zniszczeniu.
Sasuke
i Soujirou popatrzyli na nią smutno. Yuzuru miała silny charakter. Nie płakała
nawet, gdy bardzo ją coś bolało (na przykład kiedy pewien chłopak kopnął piłkę
z całej siły tak, że uderzyła ją w głowę, a dziewczyna przewróciła się z
krwawiącym nosem). Bardziej przeżyła zniszczenie jakiegoś stroju. Souji
zacisnął pięść, czując się jeszcze bardziej winny.
- A co z tymi wachlarzami? –
zapytał nagle chłopak.
Yuzuru popatrzyła na niego
szklistymi oczami.
- Spróbujemy je naprawić.
Najwyżej zakupimy nowe.
- Powiedzcie jak będziecie to
robiły. Przyjdę wam pomóc.
Yuzuru uśmiechnęła się z
wdzięcznością.
- Dzięki… Zawołamy cię.
Po południu
nie padało już, ale było niepokojąco ciemno. W domu Yuzuru szukała informacji jak naprawić wachlarze. Znalazła kilka przydatnych propozycji, ale była zbyt
zmęczona, by więcej o tym myśleć. Tego dnia położyła się wcześniej spać. Jej
sny były nieco inne. Była w nich tą samą dziewczyną co zawsze, jednak tym razem
miała na sobie cudowne kimono. W tym śnie polewała sake swoim przyjaciołom.
Wyszła też na dwór, gdzie czekał ten młodzieniec z długimi włosami. O czymś
rozmawiali i było jej bardzo przyjemnie.
Tym
razem nie obudziła się zapłakana, ale czuła nostalgię. Była sobota, jednak miała
zebranie klubu na dziewiątą. Bardzo nie miała na to ochoty, ale musiała
uspokoić dziewczyny odnośnie wachlarzy i przedstawić układ na tegoroczny
festyn. Spojrzała na zegarek i stwierdziła, że powinna się pośpieszyć, bo
jeszcze chwila i się spóźni. W biegu zjadła śniadanie, zabrała zapiski i
pobiegła. Na szczęście dotarła na czas i zdążyła się przebrać.
- No dobrze… Nasz skład
zmniejszył się o trzy osoby. Nie przejmujcie się tym, gdyż nie popsuje to
układu. W tym roku planuję, by cała muzyka została zagrana przez klubowiczki.
Wśród dziewczyn przeszedł szum
podniecenia. Do tej pory muzyka była odtwarzana z płyty, a czasem przygrywały
do tego jakieś dwie osoby.
- Z obecnym składem możemy sobie
na to pozwolić. Mamy osoby świetnie grające między innymi na koto, shamisenie,
biwie... Za to reszta lepiej radzi sobie w tańcu. Nasz występ będzie się
składał z trzech części. W pierwszej będą wachlarze, w drugiej parasolki, a w
ostatniej wykonam taniec z mieczami.
Członkinie zareagowały bardzo
żywo. Wszystkie wiedziały, że Yuzuru miała talent i uczyła się tego od kilku
lat. Zapoznała je z innymi szczegółami i zaczęły ćwiczyć kroki.
- Pamiętajcie by się nie wygadać!
Nasz układ ma być niespodzianką.
- Tak jest!
***
W następnym tygodniu Yuzuru przyszła
na poranne zajęcia klubowe jako jedna z pierwszych. Wielkie było jej
zdziwienie, gdy nie mogła otworzyć drzwi.
- Co jest… - mruknęła.
- Raczej nie wejdziemy. Nie
otworzyli.
- Jak to nie otworzyli?
- Pewnie ktoś zaspał –
odpowiedział jakiś chłopak z „Klubu Honoru”.
Lekko zirytowana oparła się o
słup. Zaczęli nadciągać inni klubowicze.
- Co jest przewodnicząco?
- Szkoła zamknięta.
- Nie…
Uczniowie zbili się w grupki i
zaczęli rozmawiać. Przybyło też kilku nauczycieli. Yuzuru zobaczyła idących
Tanake Hiiro, Yamato Kei’a i Isanę Kou’a.
- Co oni tu robią? – powiedziała
Osaki, z którą rozmawiała popatrzyła
w tamtym kierunku.
- Kei i Kon dołączyli w tamtym
tygodniu…
- Co? Tak nagle?
Osaki pokiwała.
- Mnie też to zdziwiło.
- Musieli kogoś się pozbyć, by
ich przyjąć. – stwierdziła Yuzuru.
- Faktycznie.
Pod szkołę podjechał Shin na
swoim motorze. Jak zawsze wyglądał wystrzałowo. Zauważył, że coś jest nie tak.
Zaparkował i ruszył w stronę kolegów.
Yuzuru
spojrzała na zegarek. Za trzy minuty według planu powinny rozpocząć się
zajęcia. Westchnęła rozdrażniona. Chwilę po tym zauważyła biegnącego Sasuke.
Gdyby były zajęcia, spóźniłby się. Chłopak rozejrzał się zdezorientowany i
pobiegł do Yuzuru.
- Yuzuru! – zawołał zbyt głośno
jak na gust dziewczyny.
Gdy dotarł, trzepnęła go po
głowie.
- Nie drzyj się – syknęła.
- Ała… Czemu nie wchodzimy?
- Bo jest zamknięte geniuszu.
Hiiro klepnął Kona po ramieniu.
- A oto i nasz Heisuke.
- On? – zdziwił się Kondo
Soujirou natomiast wybuchnął
śmiechem.
- Sasuke to Heisuke? Pf…
- A tam – kontynuował – stoi
Saito.
- Sanami Shin? – zapytał Kon – W
sumie bardzo podobny.
Toshi pokiwał w zamyśleniu.
- Chyba pora.
Ruszył w stronę Shina i zabrał go
na bok. Za nim ruszyli Kou, Kei i Soujirou. Oczywiście nie umknęło to uwadze
Yuzuru.
- Co oni robią… - mruknęła do
siebie.
W pierwszej wersji fragment z zamkniętą szkołą wyglądał nieco inaczej. Gdy przeczytałam go ponownie po kilka latach, od razu wiedziałam, że trzeba go całkiem przerobić xD Był on bardzo naciągany i przypominał mi jakością co poniektóre fillery Naruto (jeśli wiecie o co mi chodzi ;)) Może kiedyś lepiej go wam przybliżę :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz