Tak jak zapowiadałam ostatnio, od dziś zaczynam publikować mój pierwszy fanfik, który będzie sequelem anime Hakuouki. Szczegóły podałam w poście "Coś Nowego", ale powtórzę się. W moim opowiadaniu bohaterowie odradzają się we współczesnym świecie bez wspomnień o poprzednim życiu. Będzie to taka pseudo-Japonia. Oczywiście to jest fanfik, więc pozwoliłam sobie nieco zmienić charakter głównej Chizuru (a w tym wypadku Yuzuru). Starałam się tak pisać, by osoby nie oglądające mogły zrozumieć co się dzieje (w takim przypadku polecam chociaż zaznajomić się z ogólną fabułą oryginału). Natomiast ci co oglądali, lepiej zrozumieją relacje i tym podobne, ale to logiczna rzecz.
Nie przeciągam. Zapraszam do czytania. Mam nadzieję, że nie jest beznadziejny ;)
Prolog
„Znów słyszę ten głos. Wzywa mnie każdej
nocy. Przez umysł przemykają obrazy tak dziwnie znajome. Widzę wiele postaci,
lecz gdy się budzę, nie pamiętam ich twarzy. W głowie pozostaje jedynie
dziewczyna. Mogę patrzeć jej oczami. Czasem wszystko zabarwia się na niebiesko
jak płaszcze noszone przez wojowników lub
czerwono niczym wypływająca z ran krew. Ktoś stoi pod drzewem, a jego włosy tak
pięknie powiewają na wietrze. Kwiaty wiśni wirują wokół niego. Wołam, lecz
dźwięk nie wydobywa się z mych ust.”
***
Dziesięcioletnia
Yuzuru obudziła się zalana potem. Tej nocy po raz pierwszy miała dziwny sen.
Widziała w nim wojowników, a obrazy przewijały się jak klatki filmu. Czuła w nim
lęk, rozpacz, ale również dziwny spokój jakby wszystko było na miejscu. Od
tamtego dnia owe wizje męczyły ją co noc.
***
Szybko
zorientowała się, że widzi wciąż te same postaci. W snach potrafiła je
rozróżnić, lecz po przebudzeniu niewiele pamiętała. Często poruszała się w nich
przybierając postać nieznanej dziewczyny, lecz bywała też obserwatorem.
Zazwyczaj miała na sobie tradycyjny, męski strój. Najbardziej lubiła sny z
pewnym mężczyzną. Najczęściej znajdowała go wśród wiśni. Spacerowali obok
siebie w ciszy, a on uśmiechał się do niej czule. Przy nim czuła się naprawdę
dobrze i bezpiecznie. Czasem wyciągał do niej dłoń, którą łapała bez wahania.
Przepełniała ją wtedy miłość i tęsknota, która rozsadzała ją od środka. Po
takim śnie budziła się najczęściej z mokrymi od łez policzkami. Długo leżała,
by dojść do siebie. Z wiekiem zdarzało się to coraz częściej, lecz nikt nie
potrafił jej pomóc. Za dnia zdarzało jej się myśleć o owej postaci, wokół której tańczyły płatki
wiśni. Czuła się jakby ją straciła, a to bardzo bolało.
Rozdział 1
Kwiat i miecz
Yuzuru
otarła pot z czoła. Tej nocy walczyła z jakimiś demonami. Wszystkie były blade
jak topielce, miały
czerwone oczy i śmiały się złowrogo. Posiadały kły jak wampiry. Trudno było je zabić. Na szczęście nie
była sama. Po jej stronie walczyli młodzieńcy z poprzednich wizji.
- To mnie
wykończy – mruknęła do siebie. Przeciągnęła się i zrzuciła kołdrę.
Obecnie miała szesnaście
lat i chodziła do pierwszej klasy czteroletniego liceum. Lekcje rozpoczynały
się o dziewiątej. W
instytucji znajdowały się dwa sztandarowe kluby: „Klub Honoru” dla chłopców i
„Kwitnące Pąki” dla dziewcząt. Chłopcy uczyli
się posługiwania katanami, studiowali historię państwa oraz przyswajali kodeks
honorowy. Dziewczyny natomiast ćwiczyły tradycyjny taniec, ceremonię parzenia
herbaty, malowanie, wyszywanie, a także układanie kwiatów. W każdym z tych
dwóch klubów było wybranych jedynie po dwadzieścia osób i Yuzuru należała do
„Kwitnących Pąków”. Zajęcia klubów odbywały się bardzo często, zarówno przed
jak i po zajęciach, więc należały do nich jedynie bardzo zdeterminowane osoby. Jednak tego dnia zajęcia klubowe dziewczyny nie
odbywały się, więc mogła nieco dłużej pospać.
Będąc w szkole pół godziny przed rozpoczęciem lekcji, Yuzuru
zajrzała do jednej z sali treningowej, gdzie młodzieńcy z „Klubu Honoru”
machali kijami. Lubiła patrzeć na ich skupione twarze. Wtedy natrafiła na wzrok
Herizawy Sasuke – jej kolegi z klasy i można powiedzieć przyjaciela z
gimnazjum. Patrzył na nią ukradkiem i uśmiechał się z rozbawieniem. Był jej
wzrostu, czyli mniej niż metr sześćdziesiąt. Miał dość dziewczęcą urodę – blond
grzywkę, turkusowe oczy i gładką twarz.
Natychmiast
cofnęła głowę nieco zła na samą siebie. Ruszyła do swojej sali lekcyjnej.
Większość osób znajdowała się już przy swoich ławkach. Pięć minut przed
dzwonkiem przybyły osoby z „Klubu Honoru”, a więc również Sasuke. Chłopak oparł
się o ławkę dziewczyny.
- Hej Yuzuru. Nieładnie tak
podglądać. Czyżby któryś z chłopców ci się podobał? Który?
Trzepnęła go w tył głowy. Chłopak
jęknął.
- Dzieciak… - mruknęła.
- Ej! Czemu to zrobiłaś?!
- Zachowujesz się jak dziecko z
podstawówki.
- Co?! Wcale nie!
Uczniowie zaczęli chichotać, a
Yuzuru uśmiechnęła się pobłażliwie. Chwilę po tym zadzwonił dzwonek i
rozpoczęła się lekcja.
Ich relacja była dość dziwna.
Rozmawiali ze sobą dość często, lecz dziewczyna niemal zawsze uderzała go w głowę, gdy zrobił coś głupiego lub
niedojrzałego. Sasuke zazwyczaj nie dąsał się zbyt długo, więc Yuzuru raczej
nie przejmowała się tym, że rani
jego dumę.
W
czasie przerwy obiadowej, dziewczyna natknęła się na nauczycielkę, która
poprosiła ją o zaniesienie zeszytów do pokoju nauczycielskiego. Zamyślona zaczęła
schodzić po schodach. Z powodu ładnej pogody większość uczniów przebywało na dworze.
Po drodze była świadkiem niecodziennej sceny: Tanaka Hiiro i Isana Kou
obejmowali się niczym stęsknieni przyjaciele. Widok zaskoczył ją, gdyż obaj
uczniowie raczej nie rozmawiali ze sobą. Hiiro był od niej rok starszy, a Kou
dwa. W dodatku ten pierwszy był dość surowy i chłodny. Drugi natomiast znany
był ze swojej dobrotliwości i naiwnej szczerości. Mogli się nawet nie znać,
więc co się stało? Omal nie wypuściła zeszytów, gdy ktoś położył jej dłoń na
ramieniu.
- Co robisz?
To był Yamato Kei –
przewodniczący rady uczniowskiej. Jego uśmiech zawsze był chłodny i opanowany,
a wszystko robił perfekcyjnie. Yuzuru znała go trochę, gdyż często wysyłano ją
do niego w imieniu klubu z różnych przyczyn.
- Kei! Nie strasz mnie…
- Na co tak patrzysz?
Dziewczyna nie bardzo wiedziała
co powiedzieć.
- Ee… nie ważne – rzuciła krótko, ominęła go i
szybko ruszyła do pokoju nauczycielskiego. Przewodniczący obejrzał się za nią,
a następnie podszedł do dwójki uczniów.
- Powinniście bardziej uważać na
to co robicie. Te wasze nagłe czułości są zbyt podejrzane. Widziała was już
jedna uczennica.
- Zamknij się Sannan – zaśmiał
się Hiiro.
Przewodniczący poprawił okulary i
uniósł kąciki ust. Kou objął również jego.
W
tym czasie Yuzuru oddała zeszyty, po czym usiadła na dworze i wyciągnęła swoją
śniadaniówkę. Przez to małe zamieszanie nie zdążyła jeszcze zjeść. Część
uczniów grało w piłkę nożną. Popatrzyła na zawodników, pośród których najbardziej
wyróżniał się Iroha Kurano z roku wyżej. Chłopak był najwyższy ze wszystkich
uczniów, umięśniony i dość roztrzepany w pełnym tego słowa znaczeniu. Chodził
wiecznie uśmiechnięty z charakterystyczną czupryną i zieloną chustką na czole.
Był bardzo silny, lecz niektórzy chłopcy dorównywali mu. W trakcie meczu wielu
schodziło mu z drogi. Prócz Sasuke. Nastolatek stanął na drodze mięśniakowi.
Yuzuru roześmiała się, gdy Kurano nawet
go nie zauważył, staranował i pobiegł dalej. Dopiero gdy strzelił gola,
zorientował się, że ktoś tarasował mu drogę.
- Nic ci nie jest? Powinieneś
uważać, dzieciaku.
Sasuke poczerwieniał i skoczył do
niego.
- Coś ty powiedział?! Jestem
Sasuke z „Klubu Honoru”, a nie jakiś dzieciak!
Iroha wyszczerzył się, podrapał
po głowie, klepnął młodego po plecach, aż ten się wywrócił i poszedł.
Yuzuru
zwijała się ze śmiechu na ławce. Cudem nie wypluła i nie udławiła się jajkiem,
które miała w buzi. Po chwili opanowała się i połknęła. Zaraz po tym ktoś
dosiadł się do niej.
- Cześć… Jesteś Murano Yuzuru,
prawda?
To była śliczna dziewczyna o
niezwykłych malinowych oczach i krótkich włosach.
- Am… tak.
- Miło cię poznać! Jestem Himeno
Osaki z trzeciego roku… Właśnie dołączyłam do „Klubu Kwitnących Pąków” i kazano
mi się do ciebie zgłosić.
Yuzuru zamrugała nieco zdezorientowana.
- Czemu do mnie? – zdziwiła się
- No… pani Rei powiedziała, że
jesteś przewodniczącą.
Dziewczynie jedzenie stanęło w
gardle, więc zaczęła kaszleć.
- Co? – wydusiła po chwili – Od
kiedy?!
Osaki wzruszyła lekko ramionami.
Yuzuru westchnęła teatralnie. Mogła się tego spodziewać. Co prawda była
stosunkowo nowa, ale szybko się zaangażowała i była w tym naprawdę dobra. Pani
Rei była ich opiekunką, lecz bardzo roztrzepaną, więc po prostu chciała się
pozbyć formalnej odpowiedzialności. Do tej pory Yuzuru czasem kontrolowała
treningi z uwagi na jej poważne podejście do sprawy, ale nigdy nie było mowy o
jakiejś przewodniczącej.
- Ech… chyba muszę sobie
porozmawiać z panię Rei… No nic. Czego miałaś się dowiedzieć?
- Na razie to kiedy są zajęcia.
- Pierwsze dla ciebie odbędą się
dziś o siedemnastej dwadzieścia. Nie spóźnij się.
***
Yuzuru
zawiązała pas i odetchnęła.
- No dobrze dziewczyny. Ustawcie
się! Zaczynamy tradycyjnie od ukłonu.
Był czerwiec. Miały ćwiczyć układ
na wrześniowe święto szkoły. Sytuację pogarszał fakt, że w sierpniu były
dwutygodniowe wakacje, a układ nie był jeszcze zatwierdzony. Pani Rei zostawiła
jej pełne ręce roboty.
Dużo
klubowiczek miało potencjał, lecz niektóre znalazły się tam chyba przez
przypadek. Część nieźle grała na instrumentach, a inne lepiej odnajdywały się w
tańcu. Na tych umiejętnościach musiała oprzeć ich występ. Czuła się nieco
głupio pouczając grające klubowiczki, gdyż sama nie grała lepiej od nich, ale
na szczęście posiadała słuch muzyczny.
Po
zajęciach Yuzuru udała się do automatu. Stwierdziła, że przynajmniej cztery
dziewczyny powinny zostać wyrzucone z klubu, gdyż całkowicie się tam nie
nadawały. Obawiała się jednak, że gdy zacznie usuwać członkinie, zbuntują się
inne i same odejdą. Westchnęła i kupiła herbatę. Zawsze najpierw piła coś
ciepłego, a dopiero wtedy przebierała. Usiadła na piętach i zaczęła wolno
sączyć. Mimowolnie przymknęła oczy i zasnęła. Poczuła zapach kwiatów wiśni.
Widziała falujące włosy. Czemu nie mogła ujrzeć twarzy? Ten fakt bardzo ją
frustrował. Nagle wszystko zaczęło wirować. Brutalnie wracała do
rzeczywistości. Poczuła jakieś wstrząsy.
- Hej! Wiesz która godzina?
Wstawaj!
Wiedziała, że siedziała tu dłużej
niż powinna i do kogo należał głos. Może powinna udawać, że śpi? Po chwili
walki z samą sobą otworzyła oczy. Tanaka Hiiro wyprostował się, gdy zobaczył że
jest przytomna.
- Wracaj do domu. Zajęcia klubów
skończyły się już jakiś czas temu.
Yuzuru niechętnie wstała i nieco
przeciągnęła.
- Dziękuję za obudzenie mnie. Do
widzenia.
Lekko skinęła głową i szybko
zniknęła w szatni. Czemu on? W sumie niezbyt go znała i nawet nie miała
pewności, czy kojarzył jej imię. Wolałaby aby to Sasuke ją obudził, albo
najlepiej jakaś dziewczyna z klubu.
Obok
Hiiro pojawili się przewodniczący Kei i Kou.
- Co tak długo, Toshi? Mieliśmy
się pośpieszyć. W końcu trzeba znaleźć resztę.
Chłopak popatrzył na nich.
- Jasne… Dobrze o tym wiem.
- Ciekawe, czy już się
przebudzili… - pomyślał Kei.
- W sumie jest to bardzo
prawdopodobne. – odpowiedział Hiiro.
Kou posmutniał nieco.
- Bardzo mi ich brakuje…
Zwłaszcza Okity.
Hiiro uśmiechnął się półgębkiem.
- Jego chyba znalazłem.
- Serio?! – ucieszył się Kou.
- Ma niezły charakterek. Myślę,
że odnalazłem jeszcze Saito. Ten chłopak jest w mojej klasie. Wygląda i zachowuje
się bardzo podobnie.
- A Chizuru? – zapytał niepewnie
Kou.
Cała trójka posmutniała. Wszyscy
czuli się winni, że ją zostawili. Zwłaszcza Hijikata.
- Toshi… A więc mówisz, że
Chizuru była twoją żoną? – oznajmił nagle Kon.
Hiiro lekko poczerwieniał i
odwrócił głowę.
- Wykorzystał okazję. Praktycznie
zero konkurencji – zażartował Kei.
- O czym wy mówicie? – żachnął
się
- Mimo wszystko, myślę, że od
początku była tobą zauroczona. Dużo o tobie wspominała i nie zauważała starań
niektórych. – stwierdził przewodniczący.
- Dobre było z niej dziecko… -
uśmiechnął się Kou.
Na kolejny rozdział musicie poczekać tydzień. Planuję publikować je co sobotę, ale czasami może być poślizg. I jak wam się podobało? Zdaję sobie sprawę, że to nie jest jakieś ambitne dzieło. W tworzeniu fanfików jestem zielona jak szczypiorek na wiosnę, ale praktyka czyni mistrza ;)
Chciałabym podziękować mojej becie, która chciała pozostać anonimowa (no nie wiem czemu; to nie jest aż tak straszne :P). Bez niej to opowiadanie byłoby nieco gorsze.
Tak sobie teraz czytam...
OdpowiedzUsuń"To była śliczna dziewczyna o niezwykłych malinowych oczach i krótkich włosach."
Jak wyglądają malinowe oczy? :o
Sory, ale trochę opkowo to brzmi. ;p
Kolor malinowy, czyli mocno różowe. I nie tyle opkowo, co mangowo. Bo to w końcu fanfik na podstawie anime, gdzie ludzie miewają naturalne zielone włosy i fioletowe oczy ;)
UsuńW sumie racja. Widać, jeszcze anime nie zniszczyły mi mózgu tak bardzo. :p
UsuńBardzo śmieszne ;P
Usuń