Kilka dni temu pomyślałam sobie, że może obejrzę sobie Kuroko no Basket. Włączyłam pierwszy odcinek, ale jakoś mnie nie powalił. Jednak chęć na anime sportowe pozostała. Dlatego odpaliłam pierwszy epizod Haikyuu i to było to. Anime od początku mnie zaczarowało.
Większość wtajemniczonych powinno kojarzyć, że Haikyuu to to od siatkówki ;P. Seria opowiada o Hinacie Shouyou - małym rudzielcu, który pewnego dnia widział w telewizji turniej, w którym mierzyło się między innymi liceum Karasuno. Akurat ujrzał moment, w którym zawodnik o wiele niższy od reszty, wyskoczył bardzo wysoko i ściął piłkę. Owego chłopaka nazywano "Małym Gigantem". Hinacie tak zaimponował ten uczeń, że postanowił trenować siatkówkę i samemu stać się tak świetnym atakującym, który pomimo niskiego wzrostu, wyskoczy wyżej niż ktokolwiek inny i przebije się przez blok.
Początki były bardzo trudne. Gdy poszedł do gimnazjum, okazało się, że drużyna męska siatkówki w sumie niezbyt istnieje i może być jedynym członkiem klubu siatkówki lub przyłączyć się do dziewczyn. Oczywiście wybrał indywidualne zajęcia. Hinata bardzo ciężko trenował. Miał kilku przyjaciół, którzy należeli do drużyn koszykarskich, czy piłkarskich i ciągle pytał ich, czy chcieliby mu wystawić (czyli podrzucić piłkę, by mógł ją przebić na drugą stronę siatki). Początkowo znajomi trochę go unikali, gdyż chłopak był bardzo napalony i ciągle ćwiczył, a oni mieli własne zajęcia. Jednak w trzeciej klasie gimnazjum udało mu się zebrać "drużynę" na zawody. Dwaj jego znajomi z innych klubów oraz trzech pierwszaków zgodziło się zagrać. Pojechali i ewidentnie się wyróżniali. Hinata ogólnie należał do niziołków, ale jego koledzy nie byli wiele wyżsi. W efekcie poruszali się jak kurczaki między gęsiami - niektórym sięgali do ramion.
Nastąpił ich pierwszy mecz, w którym było widać, że ich szanse są nikłe. Oprócz wzrostu, przeciwnicy dysponowali większym doświadczeniem. No a koledzy Hinaty niewiele mieli wspólnego z siatkówką. Szczególnym atutem drugiej drużyny był genialny rozgrywający (ten, który wystawia innym piłki) - Kageyama Tobio, nazywany też "Królem Boiska". W efekcie drużyna Hinaty została całkowicie zniszczona i tylko chłopak trochę zaimponował innym swoimi wyskokami. Warto dodać, że Hinata i Kageyama nieco pożarli się jeszcze przed meczem, a i po nim nie pałali do siebie przyjaźnią.
Nasz bohater skończył gimnazjum i poszedł do upragnionego liceum Karasuno, z nadzieją, że w końcu będzie miał prawdziwy zespół, w którym spotka się z rozgrywającym, który będzie wystawiał mu piłki. Jednak spotkał go wielki zawód, gdyż okazało się, że Kageyama poszedł do tej samej szkoły i teraz będą musieli współpracować.
Może powiem coś o Hinacie i Kageyamie.
Hinata to taki typowy optymista. Trochę przypomina Naruto. To ktoś, kto nigdy się nie poddaje i bardzo ciężko pracuje. W dodatku jest bardzo szczery i prosty.
Natomiast Kageyama, jak można było się spodziewać, jest przeciwieństwem Hinaty i nieco przypomina Sasuke, ale jednak to nie to samo. Chłopak jest niezwykle ambitny i przy tym samolubny. Chce mieć kontrolę nad całą grą, przez co w gimnazjum nieźle się panoszył i koledzy z drużyny ledwo znosili jego wołania, aby skakali wyżej, szybciej itd. Często robił szybkie wystawy, które z pewnością ograłyby przeciwników, ale jego koledzy z zespołu nie nadążali nad nimi, przez co gromadziło się jeszcze więcej sporów. Ogólnie wszystkich równo opierniczał. W liceum nieco się uspokoił, ale tylko w wyniku pewnego wydarzenia z przeszłości. Początkowo nie mógł przetrawić, że będzie musiał współpracować z Hinatą, którego uważał za gorszy sort.
Jak pewnie się domyślacie, w końcu zgadali się i można powiedzieć, że z czasem zaprzyjaźnili. Utworzyli genialny duet, którego nie można zastąpić. W końcu szybkie wystawy Kageyamy były tak szybkie, że tylko zwinny Hinata był w stanie za nimi nadążyć.
W anime pojawia się mnóstwo postaci - cała drużyna Karasuno no i inne zespoły. W tym anime ewidentną perełką są właśnie bohaterowie. Wszyscy zostali genialnie wykreowani. Bardzo podobało mi się też to, że siły w drużynie Karasuno były odpowiednio rozłożone i nie okazało się nagle, że niedoświadczony, rudy pierwszak ma lepszą technikę niż wytrenowany trzecioklasista. Hinata stawał się coraz lepszy, ale nie był kimś niepokonanym, jak to często bywa w shonenach fantasy. Można powiedzieć, że z zespołu był właściwie jednym ze słabszych.
W anime zazwyczaj moimi ulubionymi postaciami męskimi są osoby w moim typie (czyli tacy tajemniczy, mroczni, skomplikowani itp ;P). Pod tym względem Haikyuu nieźle mnie zdziwiło. Od samego początku bardzo polubiłam Hinatę, ale również Tanakę (łysego). Tanaka to ktoś, kto wobec obcych i tych, których nie lubi, usiłuje zachowywać się jak "koleś z yakuzy". Jednak tak właściwie jest bardzo miły i wielkoduszny. Urzekły mnie pewne sceny w jego wykonaniu. Były takie momenty, w których miałam ochotę przywalić w twarz jakiemuś bohaterowi, a Tanaka mówił na głos lub robił to, co w głębi serca sama chciałam zrobić. Najbardziej wspominam tą scenę: xD
Oj, ja też wewnętrznie miałam taką minę xD.
Ogólnie niektórzy bohaterowie zyskiwali moją większą sympatię bliżej końca. Dopiero wtedy tak całkowicie przekonałam się do Tsukishimy (takiego złośliwego blondyna w okularach).
Kageyamę od początku nawet lubiłam, ale trochę wkurzało mnie jego rządzenie w pierwszych odcinkach. Natomiast pod koniec był taki uroczy, że... xDDDD. Konkretnie mówię o ostatnim meczu z pierwszego sezonu, w którym postanawia porozmawiać z Tsukishimą, czy wspierać kolegów. Obie rzeczy w jego wykonaniu były komiczne xDDDD.
Ogólnie zapomniałam jak to jest się ekscytować na anime w ten charakterystyczny sposób, który dotyczy jedynie sportowych. Ostatni raz przeżywałam tak na Chihayafuru. W Haikyuu tak strzelała mi adrenalina, że szok. Dobre walki też są spoko, ale to nie to samo co anime sportowe. Mecze w tym anime były po prostu genialne.
Plusem Haikyuu były momenty komiczne. O niektórych już wyżej wspomniałam i wszystkie cofałam po kilka razy. Do tego zestawienia dałabym jeszcze niefortunny rzut Hinaty z jego pierwszego meczu z Karasuno. Ci, którzy obejrzeli, powinni pamiętać co wyrabiał zestresowany Hinata i jaki ochrzan otrzymał od Kageyamy. Po prostu piękna scena. Było więcej takich scen, ale te najbardziej utkwiły mi w pamięci.
Bardzo urocze było to, jak Hinata, czy Kageyama się cieszyli. Te uśmiechy były po prostu miód na serce.
Też tak sobie myślałam i doszłam do wniosku, że Kageyama irytował mnie na samym początku, gdyż w pewien sposób przypominał mnie xD.
Bardzo polecam Haikyuu!! Pierwszy sezon ma 25 odcinków. Już go skończyłam i wkrótce zabiorę się za drugi ;). O i jeszcze jedno. Haikyuu to anime sportowe, w którym jest dużo postaci męskich, więc i tu, tak jak w przypadku Free, fandom pracuje, a konkretniej yaoistki xD. W anime nic się nie wydarzyło, ale wiecie, yaoistki wszystko sparingują ;).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz