Uh... Yahari Ore No Seishun to z gatunku komedia, dramat, romans, okruchy życia i szkolne. Jest całkiem niezłą produkcją, ale tak w gruncie rzeczy może się nie wyróżniać. Chyba że spojrzy się na nią z nieco innej perspektywy. Cieszę się, że obejrzałam ją dopiero teraz. Gdybym zrobiła to kilka lat temu, zapewne uznałabym je za całkiem niezłe, normalne anime i być może wróciła kiedyś do niego w przyszłości. Tak właściwie kilka lat temu obejrzałam pierwsze pięć odcinków i przerwałam je, gdyż zaczęłam oglądać coś innego. Natomiast teraz... to anime naprawdę mnie zafascynowało. Jednak nie jest to zasługa samej produkcji, a przekazu, który pewnie nie wszyscy rozczytali. Czytałam czyjąś recenzję, że miał na tym ubaw po pachy. Wiele osób podzielało tę opinię. Natomiast według mnie to było głęboko smutne i depresyjne anime z komediowymi wstawkami.
Główny bohater to aspołeczny licealista Hikigaya Hachiman. Chłopak jest niezwykle inteligentny i ma nieco inny światopogląd niż przeciętny człowiek. To doskonały obserwator. Już w najmłodszych latach został odrzucony przez rówieśników. Ogólnie drwiono z niego, ignorowano, nadawano różne niemiłe ksywki, przekręcano imię i to nawet nie przez złośliwość, a czystą niewiedzę (czytaj: całkowicie nie zwracano uwagi, że to nie jego imię). Hikigaya już wtedy był raczej samotnikiem, ale jeszcze jakoś się starał zaprzyjaźnić z kimś. Nawet wyznał miłość dziewczynie, ale ta mówiąc krótko spojrzała na niego z obrzydzeniem, zaproponowała przyjaźń i więcej się nie odezwała. Wydaje mi się, że mniej więcej w tamtym momencie przestał się interesować relacjami z ludźmi, wybrał żywot kompletnego samotnika i stwierdził, że nie chce jak inni bawić się w szczęśliwą młodość. Ogólnie Hikigaya mówi bardzo dosadnie, szczerze, ale co się z tym wiąże - często okrutnie, złośliwie i niedelikatnie. No cóż... nie lubi fałszu i jeszcze mu się za to obrywa.
Na jedną lekcję miał napisać wypracowanie o licealnym życiu i prawdopodobnie napisał rzeczy w swoim stylu, czyli młodość to głupota, wszyscy są fałszywi i tak dalej, więc został wezwany przez nauczycielkę. Owa kobieta za karę zaprowadziła go do pewnego klubu, aby do niego dołączył. Klub ma jednego członka i jest nim Yukinoshita Yukino - powiedzmy, że najpiękniejsza, najinteligentniejsza, przez wszystkich podziwiana dziewczyna. Owy klub okazuje się być Klubem Pomocy Społecznej. Pomińmy jak głupio to brzmi, ale nazwa pasuje idealnie. Ogólnie ich zadaniem jest pomaganie ludziom, którzy zgłaszają się do nich z różnymi problemami. Są to kłopoty różnego gatunku i kalibru - od wsparciu w pieczeniu ciasteczek, oceny dzieła literackiego do pomocy w wyznaniu komuś miłości, czy utrzymaniu przyjaźni.
Yukinoshita i Hikigaya od początku siebie nie lubili. Dziewczyna uważała go za obleśnego osobnika z oczami zdechłej ryby, któremu nie można ufać.
Można by powiedzieć, że ta dwójka jest do siebie podobna, ale tak naprawdę to kompletna bzdura. Jedyne co ich łączy to samotne życie, ale z kompletnie różnych powodów.
Yukinoshita też nie ma przyjaciół. Prawdopodobnie zaczęło się od tego, że dziewczyny ze szkoły były o nią zazdrosne, gdyż zadawała się z "samcem alfa" i uważały ją za lokalną Mary Sue i trochę ją prześladowały. Do tego doszedł brak zaufania do ludzi i inne rzeczy, które są zbyt dużym spojlerem. Tak właściwie Yukinoshita również mówi co myśli, przy czym jest dość chłodna i bywa równie niemiła co Hikigaya, tylko że trochę lepiej się z tym kryje. No i tak swoją drogą to żadna z niej Mary Sue, a zagubiona dziewczyna ze słabym charakterem.
W pierwszych odcinkach do klubu dołącza jeszcze jedna dziewczyna - Yuigahama Yui, której pomogli w chyba pierwszym odcinku. Jest to hałaśliwa i nieco naiwna osóbka, ale raczej w tych towarzyskich i przyjacielskich.
Anime opiera się na wykonywaniu przez nich "zleceń", ale naprawdę nie brak różnych konfliktów i problemów międzyludzkich. Tak właściwie jest to właśnie anime o relacjach.
To jedno z takich anime, których nie mogę zrecenzować póki nie obejrzę drugiego sezonu. Zawsze pod koniec pierwszego mam takie przeczucie, że jeśli zacznę oceniać bohaterów, bardzo się pomylę. O jak bardzo dobrze zrobiłam. Tak właściwie po obejrzeniu kolejnego sezonu tego anime może wam się całkowicie zmienić opinia o niektórych bohaterach. Większość wyczułam już wcześniej, że coś jest na rzeczy, ale co do niektórych się zdziwiłam. Lubię to anime właśnie dlatego, że wszyscy są bardzo, bardzo, bardzo skomplikowani i niejednoznaczni.
Skręcało mnie w środku za każdym razem, gdy inni naskakiwali na Hikigayę, gdy ten powiedział prawdę. Coś w stylu, że ktoś zachowywał się jak suka, on powiedział głośno, że ta osoba zachowuje się jak suka, owa osoba zaczęła płakać, a inni ją pocieszać i krzyczeć na chłopaka jaki to on jest okropny, obleśny, paskudny i najlepiej to skocz z mostu, choć sami pewnie uważali, że ta osoba zachowuje się jak suka. Co za hipokryzja! I jemu obrywało się tak przez dwa sezony.
Tak właściwie główny bohater jest naprawdę miłą osobą. Pragnie wszystkim pomóc, tylko jego metody bywają kontrowersyjne. Osobiście uważam, że w większości przypadków miał rację i słusznie postępował, a inni i tak mieli mu to za złe, bo lepiej zachowywać pozory, jeździć na jednorożcach i dzielić się z wrogiem różową watą zamiast coś z tym zrobić. Z pełną premedytacją robił z siebie kozła ofiarnego, poświęcał własne szczęście, robił z siebie tego złego, a przy okazji ratował innych raniąc siebie, a wszyscy mieli jeszcze do niego pretensje. Po prostu zero wdzięczności. Czy tak trudno było go zrozumieć? Jedyną osobą, która bardziej go rozumiała była jego młodsza siostra, która naprawdę była fajną postacią. Można powiedzieć, że Yukinoshita i Yuigahama również starały się rozszyfrować jego zachowania, ale momentami brały niektóre rzeczy za bardzo do siebie.
Wiem, że trochę za bardzo to przeżywam, ale po prostu w pewien sposób utożsamiam się z Hikigayą. W 90% zgadzam się z tym co on mówi i tak właściwie w środku w dużym procencie jestem taka jak on. Dlatego boli mnie jak go traktują, gdyż rozumiem go.
Dodatkowo bolały mnie jego żenujące sytuacje z przeszłości, gdyż były solą na moje własne rany. Mam na myśli jego przykre sytuacje z dziewczynami. Sama miałam sporo naprawdę żenujących sytuacji, o których pragnę zapomnieć. Wyżej pisałam już o tym jak odrzucono jego wyznanie miłosne. To było smutne, ale na szczęście tego nie doświadczyłam. Bardziej dotknęła mnie sytuacja jak ktoś coś mówił, on odpowiedział, a to nie było do niego. Potem przeżywał to w domu, a ja dobrze to rozumiem. W takich momentach po prosty ściska cię w środku i masz ochotę zapaść się pod ziemię. Z tych momentów z jego przeszłości, o których opowiadał można się śmiać, ale w moim wypadku jest to gorzki śmiech pełen współczucia.
Muszę wspomnieć jeszcze o bohaterach drugoplanowych.
W klasie Hikigay'i jest taka grupka, którą widać na zdjęciu drugim. Ta blondyna to taka typowa księżniczka, której wszyscy mają służyć, blondynek to szkolny Gary Stu - pan idealny i miłosierny, a reszta to ich przyjaciele. Ich grupa również jest skomplikowana.
W pierwszym sezonie blondyna zachowywała się jak sucz i zadufana w sobie idiotka, lecz w drugim były przebłyski, kiedy ją nawet lubiłam i zachowywała się całkiem inaczej. Nie wiem czy to kwestia tego, że spojrzenie na świat Hikigay'i się zmieniło, czy to oni ulegli zmianie. Ta dziewczyna wyglądała na osobę płytką i wredną, ale w sumie trzymała się ze swoją przyjaciółką, która jest niby osobą normalną, ale tak naprawdę yaoistką do szpiku kości i nie kryje się z tym. Trochę dziwił mnie ten duet, bo w takim razie blondyna nie mogła być taka zła jak ją przedstawiono na samym początku. Mam na myśli, że ich przyjaźń była w pewien sposób bezinteresowna i blondyna nie przekraczała bariery osobistej swojej przyjaciółki, której dziewczyna nie chciała by przekraczano. To znaczyło, że naprawdę zależało jej na swojej przyjaciółce, a w pierwszych odcinkach traktowała Yuigahamę jak śmiecia. Czyli nie mogła być taka zła tak ją przedstawiono.
No a blondyn... Meh... Ciągle sypał tekstami w stylu "pogódźmy się, wszyscy jesteśmy przyjaciółmi", "kochajmy się, pokój na świecie, bądźmy dobrzy" i ble, ble ble. Aż się niedobrze robiło. Mówiono, że to taki dobry chłopak, ale jak dla mnie to było strasznie fałszywe. Początkowo nie mogłam go znieść, momentami zachowywał się inteligentnie i nawet go lubiłam, ale zaraz po tym zawsze odwalał coś, za co miałam ochotę go udusić. Pod koniec drugiego sezonu również dziwne rzeczy odstawiał i tak naprawdę nie mam pojęcia o co mu chodziło. Znaczy podejrzewam, ale to tylko moje własne przemyślenia, które nie muszą być zgodne z prawdą. A jeśli moje przemyślenia są właściwe to chłopak po prostu użala się nad sobą i ma myśli w stylu: " Oni tego nie rozumieją. Świat mnie nie zrozumie. Tylko ja mam problemy w życiu."
A propos. W tym anime chyba połowa bohaterów jest święcie przekonana o własnej wartości, że nikt ich nie rozumie i tylko oni mają prawdziwe problemy, a reszta to w ogóle ma dobrze i narzeka bezpodstawnie. Według mnie tak właśnie zachowywała się Yukinoshita, blondasek i paru innych bohaterów.
Tak właściwie to anime opowiada o ludziach z depresją, problemami z osobowością, nienawidzących siebie i kryjącymi się za maskami.
Według mnie depresję zdecydowanie miał główny bohater. Wystarczy jego posłuchać, ale jego myśli jeszcze lepiej pokazują, że ma depresję.
Przyjaciółka blondyny nienawidziła siebie. Myślę, że cała trójka głównych miała to samo.
Za maskami kryli się m.in. Yukinoshita, blondas, czy siostra Yukinoshity.
Także ten... Wszyscy mieli problemy psychiczne. Tak jak normalni ludzie.
W tym poście muszę wspomnieć o siostrze Yukinoshity, Haruno, która zdecydowanie zasługuje na miano zołzy nad zołzami tego anime. Dziewczyna udawała taką przyjazną i miłą i nawet jak ktoś zauważył co się za tym kryje, nie ściągała maski i z uśmiechem mówiła mu najbardziej okrutne rzeczy. Ta postać miała naprawdę paskudny charakter i ten co oglądał, powinien zauważyć bardzo dużo obciążających ją rzeczy. Prawdopodobnie matka Yukinoshity łapie się pod ten sam tytuł, ale o niej nie mogę za dużo powiedzieć, bo tylko mignęła, a i tak w ciągu tych paru sekund pokazała swój równie paskudny charakter kryjący się pod miłymi słówkami.
W tym anime występuje strasznie dużo irytujących mnie postaci. Jedną z nich był przewodniczący z drugiego sezonu. Jeden z tłumaczy skomentował, że w wolnym czasie chyba przesiewa mąkę, gdyż w ten sposób gestykulował rękoma xDDD. Ten facet był dlatego nie do zniesienia, gdyż zamiast coś robić, pieprzył bez sensu. Jego koledzy tylko mu przytakiwali i miałam wrażenie, że oglądam marionetki bez własnego zdania, które bawią się w samorząd. Ta dziewczyna która z nimi wtedy była i którą oglądający znają z czegoś innego też działała mi na nerwy. Te jej chichoty sprawiały, że ściskało mnie w środku.
Heh... Nieco się rozpisałam o tym co sądzę o bohaterach. To brzmi trochę jak hejt, ale to nie do końca tak.
Teraz trochę zmienię temat i spojrzę na nie pod względem produkcji. Otóż po tym anime spodziewałam się rzeczy typowych dla seinenów i ogólnie anime szkolnych. Jednak były tu momenty, których kompletnie się nie spodziewałam. Jedną z nich jest właśnie owa yaoistka. W sumie już nawet nie chodzi o sam fakt jej istnienia, ale co w związku z tym twórcy odwalili XD. Czytaliście "Małego Księcia"? To teraz wyobraźcie sobie "Małego Księcia", ale w innym kontekście. W sensie przedstawienie szkolne, w którym Mały Książę tak właściwie uwodzi Pilota. Tak... To się właśnie wydarzyło. I oni nawet nie pozmieniali kwestii. Tylko przekręcili ich wydźwięk. No i trudno się dziwić, skoro reżyserem była ta oto yaoistka. W dodatku dziewczyna ciągle wprost informowała swoich kolegów z klasy o jej shipach i kto z nich jest uke, a kto seme. Tego serio się nie spodziewałam.
Nie sprawdzałam kto jest tego twórcą, ale mam wrażenie, że ten ktoś był yaoistką. W klasie Hikigay'i jest pewien chłopiec, który wygląda jak dziewczynka i jest najbardziej uroczą postacią tego anime. Część chłopaków czerwieni się na jego widok i wydaje mi się, że jego orientacja jest wiadoma. Sam główny bohater czasem rozmarzał się przy nim. Tylko on nie mógł być gejem, a najwyżej bi, bo czerwienił się też z powodu Yukinoshity, Yuigahamy i paru innych dziewczyn.
Zdecydowanie dziwnym momentem był widok ucznia w stroju fistaszka... Nie bardzo wiem czemu miał takie przebranie, ale spoko. Jak kto lubi...
Między innymi ten wróżko-chłopiec, pewien gimbusonerd i dziewczyna z fajnym, długim kucykiem byli postaciami, które sprawiały, że atmosfera w anime robiła się luźniejsza. Momentami (głównie przez niechęć wszystkich do głównego bohatera) atmosfera była tak ciężka, że ciężko było to oglądać.
Wspomnę jeszcze o pewnym, ciekawym zjawisku. W tym anime często pojawiały się jakieś spięcia między bohaterami. Mam wrażenie, że część z nich wybuchała z niczego. W sensie wszystko było dobrze, a nagle oni zaczynali o czymś gadać, a ja nie miałam kompletnego pojęcia o co im chodzi i pojawiał się spór. Kilkukrotnie też mówili o czymś, a ja ich nie rozumiałam. Przez to trochę ciężko było nadążyć.
Dużo osób narzekało na otwarte zakończenie drugiego sezonu. Według mnie to nie było takie złe... W sensie chętnie obejrzę trzeci sezon, ale jeśli wyjdzie i będzie chciał rozwiązać pewną sprawę, to fani shejtują go. Mam na myśli, że bohaterowie są w tak beznadziejnej sytuacji, że tego nie można naturalnie dobrze rozwiązać tak, by widzowie byli zadowoleni. Dziwi mnie, że nie zdają sobie z tego sprawy. Teraz będą rozwiązania jakie im pozostają, a przy tym mały spojler: Według mnie trójka głównych bohaterów musiałaby odkochać się, znaleźć inne drugie połówki i pozostać przyjaciółmi; Mogą też żyć w nielegalnym trójkącie, który mimo wszystko nie jest dobrym pomysłem; Każdy może iść w swoją stronę i zapomnieć o przyjaźni, ale to nie jest dobre rozwiązanie; Mogą dalej tkwić na etapie, na którym są, ale to będzie bardzo toksyczna znajomość; Główny bohater może znaleźć sobie kogoś innego (proponuję nauczycielkę), ale to wiąże się z pierwszym rozwiązaniem, czyli każdy znajduje kogoś innego; Rozwiązaniem byłoby też, gdyby jedna z dziewczyn zmarła... Wtedy chłopak byłby z drugą lub pozostaliby przyjaciółmi lub przerwaliby znajomość; Jest też szansa, że chłopak umarłby i dziewczyny pozostałyby przyjaciółkami lub poszły we własną stroną; Gdyby jednak jedna dziewczyna odkochała się i znalazła kogoś innego, wszystko nie byłoby jak dawniej, gdyż ich przyjaźń również zrobiłaby się jakaś dziwna.
Także kto przeczytał ten wie, że według mnie ich sytuacja jest opłakana i happy end dla każdego niemal nie istnieje. Na miejscu twórców nie podjęłabym się trzeciego sezonu, a otwarte zakończenie było najlepszą i najbezpieczniejszą rzeczą jaką mogli zrobić. Dziękuję.