Hejka. Dziś mam dla was coś wyjątkowego. Jest to post specjalny, gdyż napiszę wam coś o anime, które obecnie znajduje się w moim top 10. Wspomnę również o nowelce, na podstawie której to anime powstało, mandze, a także (jak z radością odkryłam) dramie. Jak widzicie, mam na to niezaprzeczalną fazę. Chyba ostatnim takim anime było Haikyuu. Ale o czym właściwie mowa? Tym razem naprawdę oglądam chińską bajkę. Jest to najnowsza produkcja, Mo Dao Zu Shi, znane też jako The Grandmaster of Demonic Cultivation.
Ale o czym jest to anime, którym tak się zachwycam? Akcja ma miejsce w pseudo starożytnych Chinach (wszyscy kochamy pseudo starożytności ;P). Prawie 20 lat temu głośno było o Patriarsze Yilingu. Mężczyzna ten wsławił się z korzystania z zakazanych technik. Zamiast jak inni prawilni kultywatory (nie mylić z kulturystami) egzorcyzmować i zabijać pomioty diabelne, ten oto pan postanowił przywracać do życia zmarłych i czynić z nich swoje marionetki, by zabijały inne pomioty diabelne. Kontrolował ich za pomocą fletu. Stworzył z nich swoją armię, która w każdej chwili mogła najechać inne sekty (tak informacyjnie: w tym świecie istnieje multum pomniejszych sekt i kilka głównych, których zadaniem jest obrona przed złymi tworami, duchami itd. zwykłych śmiertelników; członkowie sekt różnią się tym, że mają złoty rdzeń i energię duchową, dzięki czemu mogą sobie walczyć z powyżej wymienionymi rzeczami). No i cóż, mówiono o nim wiele okropnych rzeczy, jak to że doprowadził do śmierci ludzi, którzy wychowali go jak własnego syna. W dodatku stworzył jakiś diabelski przedmiot do kontrolowania zmarłych, który w niepowołanych rękach doprowadziłby do prawdziwej katastrofy. Kiedy moc Patriarchy zaczynała wymykać się spod kontroli, a inne sekty zaczynały obawiać się jego dalszych czynów, główne sekty złączyły siły, by pozbyć się go raz na zawsze. Najechano go w jego kryjówce, czyli Kopcach Pogrzebowych. Jedyną dobrą rzecz jaką zrobił przed śmiercią było zniszczenie diabelskiego przedmiotu. No i cóż... Zmarł, a raczej go zabili. Po jego odejściu obawiano się, że przejmie czyjeś ciało i ponowi terror, zreinkarnuje się, czy cokolwiek innego się wydarzy. Regularnie niektórzy próbowali przywołać jego duszę, by dowiedzieć się co się z nim dzieje, jakie ma plany lub aby go wykorzystać, ale po jego duchu ani widu, ani słychu. Lata mijały, a ludzie zrozumieli, że Patriarcha nie powróci.
Minęło 13 lat (nie jestem pewna tej kwestii). W pewnej starej szopie/chacie/czy kto tam wie, pewien młodzieniec odprawiał jakieś mroczne rytuały. Ogólnie to robiły wrażenie, bo wszystko wysmarował krwią, a wokół wirowały jakieś cienie. Okazało się, że zapragnął oddać swoje ciało sławnemu Patriarsze Yilingowi.
Tak, głównym bohaterem tego anime jest wsławiony Patriarcha Yiling, a właściwie Wei WuXian. Mężczyzna obudził się w jakimś nieznanym miejscu. W dodatku po chwili wparowali obcy ludzie. Zaczęli przerzucać wszystko dookoła, a jeden z nich krzyczał różne dziwne rzeczy, że nigdy nie uważał go za kuzyna, jak śmiał poskarżyć się rodzicom, jest nic nie wartym śmieciem i inne podobne rzeczy. Co lepsze, zaczął go kopać, a potem tornado wyszło. Wei WuXian ujrzał krwawe malowidła na podłodze i domyślił się co się wydarzyło. Widocznie poprzedni właściciel tegoż ciała znał zakazany rytuał. Tak źle było mu na świecie, że wolał oddać swoje ciało ghulowi, by dopełnił za niego zemstę niż nadal żyć. Co prawda Wei WuXian nie był ghulem, a czymś lepszym, no ale mężczyzna przywołał specjalnie jego. Na rękach naszego głównego bohatera widniały głębokie, krwawe rany. Musiał dopełnić zemsty, bo jeśli nie, rany by się nie zaleczyły, a jego dusza zostałaby zniszczona. Jedynym problemem było to, że podczas rytuału, ciałodawca powinien podać swoje życzenie, a ten chłopak widocznie o tym nie wiedział. Dlatego Wei WuXian nie tylko nie wiedział na kim się zemścić, a jeszcze co ma zrobić: zastraszyć, skompromitować, czy zabić? Na przestrzeni wieków zawsze chodziło o zabicie, ale i tak: kto był ofiarą?
Ogólnie na pierwszy rzut oka, główny bohater nie wydaje się kimś kto mógłby dopuścić się tych wszystkich zbrodni.
Po przejęciu ciała problemem mogło być to, jak ukryć zmianę charakteru, czy w jaki sposób udawać, że zna nieznanych mu ludzi. Jednak przynajmniej tu mu się poszczęściło, wszedł w ciało wariata (banzai!!!). Mógł robić co chciał, bo i tak go ignorowano. Wei WuXian bardzo dobrze się przy tym bawił. Tak właściwie to otrzymał ciało Mo XuanYu'a, nieślubnego syna pewnego lidera sekty (którego, sprecyzują później). Przez pewien czas kultywował, ale został wyrzucony. Mieszkał u swojego wujostwa, a tam traktowano go gorzej niż służbę. Z czasem postradał zmysły.
W dniu wstąpienia Wei WuXiana w nowe ciało, do wioski zaproszeni zostali kultywatorzy z jakiejś poważanej sekty, by pomóc mieszkańcom z żywymi trupami, czy czymś takim. Podczas spotkania z rodziną Mo i uzgadniania różnych rzeczy, do środka wbił główny bohater. Korzystając ze sławy szaleńca, odstawił tam piękne przedstawienie, którym rozwścieczył domowników, a zyskał pewną sympatię kultywatorów. Należy dodać, że Mo XuanYu zwykł kłaść na twarz tonę pudru i plamy z różu, a główny bohater jeszcze ich nie zmył. Wei WuXian zdał sobie sprawę, że owi kultywatorzy należą do sekty GusuLan, którą miał okazję BARDZO blisko poznać. Ogólnie wszystko miało być spoko. Mieszkańcy mieli czekać w domach, a kultywatorzy mieli porozwieszać flagi przyciągające potworki i pozbyć się całego pomiotu. Jednak coś nie pykło, a syn wujostwa (ten co wcześniej krzyczał na głównego) leżał martwy w krzakach. Obok niego siedział Wei WuXian, więc od razu uznano, że to jego zasługa. Jednak kultywatorzy stanęli w jego obronie, gdyż ciało zmarłego wyglądało jakby zostało wyssane z duszy i mięsa. No cóż... Nie była to robota człowieka. Wei WuXian zdał sobie sprawę, że jedna ze szram na jego ręce zniknęła, a wszystko dlatego że kuzyn miał schowaną za ubraniem flagę, którą tak naprawdę stworzył Patriarcha Yiang, więc kontrakt uznał, że to on go zabił. Lucky. Tej nocy działy się ciekawe rzeczy, bo po kolei pewien twór przejmował ciała ludzi, którzy szaleli, a potem umierali. Okazało się, że to jakaś przeklęta lewa ręka, z którą młodzi kultywatorzy nie mogli sobie poradzić. Wei WuXian widział jak dobrze są wyszkoleni, a i tak na nic się im to zdawało, więc pomimo ryzyka zostania zdemaskowanym, chciał użyć zakazanej techniki. Jednak w ostatniej chwili zatrzymał się, gdyż usłyszał dźwięk guqin (taka chińska cytra). Otóż do walki wkroczył ktoś doświadczony z GusuLan, którego Wei WuXian bardzo dobrze znał – Lan WangJi. Dowiedzieliśmy się, że to ponoć jeden z jego największych wrogów z przeszłości, więc najlepszym rozwiązaniem byłby szybki odwrót. Jak pomyślał, tak zrobił, a już po chwili nie było po nim śladu. Wei WuXian wziął swojego zaprzyjaźnionego osła i ruszył w dal. Nasz główny bohater miał tego wieczoru wyjątkowe szczęście, gdyż podczas taktycznego odwrotu, w lesie spotkał jakiegoś młokosa z innej ważnej sekty, który znał Mo XuanYu'a i widocznie nim pogardzał. Główny bohater ma dar do uderzenia w czułe punkty i powiedział coś, czego nie powinien, czym sprawił, że młody jeszcze bardziej go znienawidził. No i wtedy do akcji wkroczyła kolejna postać, wuj chłopaka, który okazał się kimś, kogo Wei WuXian najbardziej nie chciał spotkać. Był to Jiang Cheng. Mężczyzna chciał zabrać Wei WuXiana ze sobą, gdyż nienawidził wszystkich, którzy podążali ścieżkami Patriarchy i korzystali z mrocznych praktyk. Tym razem Wei WuXianowi się upiekło i o dziwo obronił go Lan WangJi. Po tym miejsce miała jeszcze jedna fajna sytuacja – walka z czymś, do czego przyczepiła się sławna lewa ręka. Ogólnie Wei WuXian tym razem został zmuszony do zagrania na flecie i wezwania posiłków. Obecni kultywatorzy wrzeszczeli na niego, czy jest normalny, by w takim momencie grać na flecie. Wtedy zjawił się Lan WangJi i popatrzył na niego jakby go poznał, lecz Wei WuXian stwierdził, że raczej nie mogą mu nic zrobić, bo jest tylko naśladowcą Patriarchy. W dodatku do zabawy dołączył Jiang Cheng ze swoim siostrzeńcem Jin Lingiem i ogólnie chciał zabrać ze sobą, by torturować go w piwnicy i upewnić, czy nie jest Wei WuXianem. Główny bohater powiedział kilka ciekawych rzeczy, które miały na celu obrzydzić Lan WangJiego i Jiang Chenga. Jednak Lan WangJi nie dał się i zabrał Wei WuXiana do swojej sekty wbrew jego woli.
No cóż, Wei WuXian był bardzo dobrze traktowany, ale i tak odstawiał różne cyrki, które miały na celu wykopanie go z GusuLan.
Anime ma na razie jeden sezon, lecz pojawiają się już pierwsze odcinki drugiego. Pierwszy opierał się na retrospekcjach, młodości Wei WuXiana. Pokazano w jaki sposób zaczął kultywować mroczne praktyki i jakim cudem z wesołego żartownisia stał się kimś, kogo wszyscy znienawidzili, choć po powrocie do życia nie wydawał się zły.
Powiem tylko, że za młodu Wei WuXian ze swoim przybranym bratem, Jiang Chengiem, jak kilkunastu młodych kultywatorów, udali się na nauki do GusuLan – poważanej sekty, w której najważniejsze było te ponad 3000 zasad powypisywanych na kamiennej ścianie. Tam Wei WuXian oczywiście był największym utrapieniem, które łamało zasady i jeszcze sprowadzało kolegów na złą drogę ;). Jednak jedną osobę najbardziej denerwował, najbardziej przykładną, ułożoną, poważną osobę żyjącą w GusuLan (a może i kraju), Lan WangJiego. Wei WuXian ciągle się z nim drażnił, a tamten się denerwował. Początkowo chłopak nienawidził tego drugiego, ale w obliczu śmierci, chyba Lan WangJi zmienił zdanie ;D.
Ważne jest, by wspomnieć o jednej rzeczy. To anime zawiera śladowe ilości shounen-ai. W pierwszym sezonie niestety nie było tego tak widać. Ogólnie to możecie się domyślać między kim będzie romans (albo powinien być). To niezbyt trudne :P
Uwielbiam głównych bohaterów. Wei WuXian to taki śmieszek, który świetnie się bawi wkręcając innych ludzi i denerwując Lan Zhana (jest to imię, którym posługiwać się mogą tylko najbliżsi, a główny i tak sobie nic z tego nie robił). Natomiast Lan Zhana w przeszłości był taki poważny, ale i tak świetny. Ogólnie w teraźniejszości zachowuje się nieco inaczej. Teraz bije od niego mądrość, a sam nie trzyma się tak sztywno zasad.
Najlepsze w tym anime jest to, że nawet jakby nie było tego wątku romantycznego to fabuła sama się broni i to anime i tak zostałoby w moich ulubionych. Trzeba też powiedzieć o pięknej animacji. Uwielbiam tę kreskę i kolorystykę. Zabawne jest to, że część jest 2D, a cześć 3D. W sensie część teł jest 3D, co daje poczucie głębi i realizmu. Oczywiście bohaterowie wyglądają już normalnie, tak jak w anime. No i muzyka.... Prześliczny soundtrack. Naprawdę cudowny. No i opening. Jest to jeden z tych, których nie chce się przewijać, a refren dla fanów jest jak śpiewanie, Guren no Yumiya, czy Sasageyo, jeśli wiecie o co mi chodzi ;)
O, jest jeszcze jeden genialny element. Reklamy. W trakcie pojawia się przerwa na reklamę. Za pierwszym razem nie wiedziałam co się dzieje. Nagle wrócili do sceny, która była wcześniej. Jednak po chwili zrozumiałam. W dłoni jednego bohatera były lody Cornetto XD. To jest jednocześnie takie genialne i takie głupie. Heh, audycja zawiera lokowanie produktu.
Teraz pisałam o anime, ale tak właściwie ono nie jest najważniejsze. Pierwsza była nowelka. LINK PO ANGIELSKU
Ogólnie anime opiera się na nowelce, ale szczegóły się różnią. W pierwszym sezonie skompresowano retrospekcje do pewnego momentu, które w nowelce są porozrzucane po całej książce. No ale za to nie ma teraźniejszości. Mam nadzieję, że to będzie w drugim sezonie, bo tam takie genialne rzeczy się dzieją ;____; Nowelka ma 127 rozdziałów, ale na polski przetłumaczono 38. Czytajcie TUTAJ, bo to jest legalne tłumaczenie, na które zgodziła się autorka. A co lepsze, jest szansa, że zostanie wydany tomik, tylko autorka musi poczuć, że jest wielu chętnych i jej powieść się sprzeda. W tym celu trzeba wyświetlać, komentować i oceniać. Wszystko w naszych rękach. Ja jestem szczęśliwa, że nieźle znam angielski i już prawie skończyłam czytać nowelkę. Zostało mi kilka specjali. Nie wiem co bym zrobiła jakbym musiała czekać na tłumaczenie. Na podstawie nowelki robi się manga.
Ogólnie anime opiera się na nowelce, ale szczegóły się różnią. W pierwszym sezonie skompresowano retrospekcje do pewnego momentu, które w nowelce są porozrzucane po całej książce. No ale za to nie ma teraźniejszości. Mam nadzieję, że to będzie w drugim sezonie, bo tam takie genialne rzeczy się dzieją ;____; Nowelka ma 127 rozdziałów, ale na polski przetłumaczono 38. Czytajcie TUTAJ, bo to jest legalne tłumaczenie, na które zgodziła się autorka. A co lepsze, jest szansa, że zostanie wydany tomik, tylko autorka musi poczuć, że jest wielu chętnych i jej powieść się sprzeda. W tym celu trzeba wyświetlać, komentować i oceniać. Wszystko w naszych rękach. Ja jestem szczęśliwa, że nieźle znam angielski i już prawie skończyłam czytać nowelkę. Zostało mi kilka specjali. Nie wiem co bym zrobiła jakbym musiała czekać na tłumaczenie. Na podstawie nowelki robi się manga.
W nowelce shounen-ai jest bardziej widoczne. Oj tak, oj tak... Momentami aż słychać w tle te piski yaoistek. Tam później, później jest nawet yaoi. Ale nie bójcie nic, nie lubicie gatunku, nie powinno was to drażnić, gdyż wszystko dzieje się dość naturalnie. Heh, polecam momenty, w których Wei WuXian spił Lan Zhana. Spił, w sumie to za dużo powiedziane. Za każdym razem Lan Zhan odpadł po jednym kieliszku. Najpierw zasypiał, ale za to jak się budził... Łah, działo się ;) Ogólnie robił wszystko to, czego na trzeźwo w życiu by nie zrobił. Tak właściwie to wydaje mi się, że na jaw wychodziło trochę takie jego prawdziwe ja... XD Nie no, wciąż nie mogę z tego, co zrobił po trzecim spiciu XD
Jest jeszcze jeden element. Drama. Teraz emitowany jest serial na podstawie Mo Dao Zu Shi, a jego tytuł to The Untamed. Ogólnie drama różni się zarówno od anime, jak i nowelki. Stworzono trzecie prawie osobne dzieło. Czym się różni? Po pierwsze, naruszono czasoprzestrzeń. Ogólnie np. połączono różne wydarzenia z dwóch różnych momentów, niektórzy bohaterowie żyją w innych czasach niż w nowelce. Ale to nic nie szkodzi, i tak jest fajnie. Pojedynczy bohaterowie pełnią inne funkcje w fabule, mają nieco inne charaktery itd. Trochę zmieniono osobowość Jin Zixuana, narzeczonego przyrodniej siostry Wei WuXiana. W anime i nowelce był to ogromny narcyz, który nie rozumiał innych, a w dodatku trochę nadpobudliwy. Natomiast w dramie też jest trochę narcyzem, ale takim eleganckim i kulturalnym. Ogólnie lubię obie jego odsłony, ale szczerze mówiąc, bardziej przywiązałam się do dramowego. Pewnie to ze względu na to, że w nowelce wątek z nim potraktowano trochę po sierocemu, a w dramie jest go sporo więcej. Zmieniono również charakter siostry, Jiang Yanli. W nowelce została przedstawiona jako miła i dobra osóbka, która jednak niczym się nie wyróżniała. W dramie natomiast cały czas ma minę jakby się miała rozpłakać, ale przez większość czasu ta mina pasuje, więc nie będę narzekać. Dobrze, że jak zmieniono charaktery to obojgu, bo przez to nadal do siebie pasują.
W dramie pojawiają się sytuacje, których nie było w innych tworach tej serii. Jednak nie można narzekać, są świetne ;) Niektóre momenty są tak bardzo dramowe.... Fani powinni zrozumieć o co mi chodzi. Jednak ma to dużo uroku.
Trzeba też przyznać, że niektóre stwory są trochę... low budget. Tragedii nie ma, widać że komputerowo, ale i tak wyglądają stokroć lepiej od niektórych potworów z podrzędnych filmów przygodowych fantasy. Ale tak właściwie to nie przeszkadza. Trochę bawi, ale nie razi.
Ogólnie w serialu musieli wydać sporo kasy na liny do skoków. W sensie takich kaskaderskich, bo w Mo Dao Zu Shi bohaterowie mogą sobie tak skakać. W dramie chcieli to odwzorować. Momentami trochę dziwnie im to wyszło, ale też ma to swój urok.
Powiem może coś o grze aktorskiej. Dwójka głównych bohaterów sprawuje się wyśmienicie. Naprawdę idealnie ich dobrano, a i umiejętności mają. Rzeczywisty Wei WuXiana wyglądałby właśnie tak jak ten aktor ;) Odtwórca roli Jiang Chenga już nieco gorzej sobie radzi, ale nie jest bardzo źle (więcej go nie ma niż jest, więc nie przeszkadza). Ogólnie jest dwóch bohaterów, których twarze wręcz mnie wkur**** Tak... Znaczy ich postacie też były najbardziej irytującymi postaciami, które należało poćwiartować i spalić, no ale aktorzy przesadzili. Było powiedziane, że jeden z tych kolesi ciągle się szczerzył, ale jego uśmiech powinien być bardziej złowieszczy niż debilny. A drugi to nie wiem co on wyprawia. Znaczy powinien być taki pseudo grzeczny i uśmiechnięty, no ale jego mina czyni go ofiarą losu. Ten nowelkowy na pewno miał inny wyraz twarzy. Ugh.... Same myślenie o tej dwójce przyprawia mnie o dreszcz obrzydzenia.
Warto wspomnieć o jednej istotnej sprawie. W dramie skupiono się na tym narzędziu, które stworzył Patriarcha i niby zepsuł. Tutaj trochę inaczej prezentowała się sprawa. Tak naprawdę kompletnie inaczej. W przeszłości Żelazo Yin (wybaczcie za tłumaczenie) zostało podzielone na części, które pochowano w różnych miejscach, by nikt go nie złożył. Tutaj inny zły zbierał wszystkie części, by mieć własną armię umarłych, a Wei WuXian z Lan WangJim mieli mu przeszkodzić. Dodam, że w nowelce w teraźniejszości akcja toczy się wokół zbierania reszty ciała tej demonicznej ręki, które zostały przez kogoś porozrzucane.
W dramie również zadbano o muzykę. Opening jest spoko, ale inna piosenka jest kluczowa, ost. Ogólnie jest to najważniejsza piosenka serii. W anime też taka była. Ta dramowa bardzo wpada w ucho. Ogólnie to słucham jej cały czas XD LINK Ta piosenka jest taka ważna, gdyż śpiewa ją dwójka głównych bohaterów.
Chyba jest już nawet tłumaczenie tej dramy. Odcinki po angielsku pojawiają się regularnie na youtubie. Na chwilę obecną jest 40. Jednak jeśli nie chcecie czekać, trochę szybciej pojawiają się na viki, tylko tam są reklamy. Na początku myślałam, że tych odcinków będzie max 30, bo na youtubie z wyprzedzeniem pojawiają się trailery. Jednak spojrzałam z ciekawości na jakąś stronę i okazuje się, że będzie 50. AAAAAAaaaaaaaaa. Jestem szczęśliwa. Mimo że to inna historia i lepiej nie spodziewać się rzeczy z nowelki, i tak uwielbiam to. W końcu drama jest też family friendly... Nie ma tu bl ;____; Znaczy bromance jest tak mocny, że trudno to brać tylko za przyjaźń, ale wprost nic nie powiedzieli. I usunęli wszystkie fajne sceny.
Teraz czas na takie podsumowanie wszystkich elementów. Pomijając głównych bohaterów, bardzo lubię Lan SiZhui. To naprawdę uroczy chłopak. Ogólnie jego przeszłość jest BARDZO ciekawa, ale zdradzenie jej byłoby za dużym spoilerem. Czytajcie nowelkę, a się dowiecie. Albo szybciej drama wam powie. Bardzo lubię też Wen Ninga. To taki słodziak... Tylko na samym początku przeżyłam szok, że jest tym Upiornym Generałem z początku ;____; Do moich ulubionych awansował też dramowy Jin Zixuan. W jednym trailerze zrobił coś bardzo słodkiego względem Jiang Yanli <3. No i jeszcze nowelkowy Jin Ling. Dramowy minimalnie mniej mi się podoba, ale też może być.
A teraz czas na treści dla wtajemniczonych. Jeżeli nie przeczytałeś całej nowelki i/lub nie jesteś yaoistką, NIE CZYTAJ.
No dobra, czas przejść do ciekawszych rzeczy ;P. Nie no, żartuję. Ogólnie to w nowelce nie ma zbyt wielu scen pocałunków i innych wiadomych rzeczy, no ale naszła mnie pewna refleksja. Lan Zhan po pijaku wcale nie zachowuje się jak nie on. Tak naprawdę to jego alter ego, które ujawnia przy Wei Yiangu. Jak się spił to miał tendencję do gryzienia. No i jakby to powiedzieć... Na trzeźwo też gryzie ( ͡° ͜ʖ ͡°). Tylko, że w odpowiednich okolicznościach. Jak tak czytałam nowelkę po polsku to na początku jak Wei Ying mówił, że podobają mu się mężczyźni tacy jak Lan Wangji i tamten oznajmił, by zapamiętał swoje słowa, a potem, że bierze go do Gusu Lan to jedna użytkowniczka skomentowała: " Biedny... Lepiej uważaj, bo przez tydzień nie będziesz mógł siadać na dupie. XD" Hehe... Jakby to powiedzieć. Bardzo trafiła tylko, że biednego Wei WuXiana spotkało to sporo później. Kiedy Lan Zhan w końcu mógł legalnie robić to i owo, oj, nie oszczędził Wei Yianga. Aż mi go szkoda było XD I wyszło jaki z niego łagodny dżentelmen. Ta, jasne. I nie wiadomo już, czy po pijaku lepszy, czy na trzeźwo. Po pijaku jeszcze dało się nim manipulować, a na trzeźwo to zero litości. Oj tak, tylko że nie przez tydzień, a raczej przez całe życie. Heh, bywa. Ogólnie to znalazłam ilustrację, która idealnie to ukazywała. Patrzcie go, jaki zadowolony z siebie :P. A Wei Yiang zdycha. Haha, ten ulatujący duch. No ale ta ilustracja jest śliczna.
Tak właściwie Mo Dao Zu Shi ma kilka takich symboli. Cały czas przewijają się króliki, Uśmiech Cesarza no i wstążka.
No dobra, czas kończyć tego posta :) Mam nadzieję, że kogoś zachęciłam, bo naprawdę warto. Ten post tworzył się od dawna, gdyż zaczęłam go pisać na telefonie jak jeszcze byłam na wyjeździe, gdyż miałam wenę, ale brak internetu i komputera. Teraz mogłam wszystko w spokoju sklecić ;)
Jestem ciekawa, czy znajdą się tu jacyś fani Mo Dao Zu Shi.
Przeczytałam te ostatnie zdania, a nie czytałam novelki ani nie identyfikuję się z osobami z dziwnymi fetyszami, coś mi za to grozi?
OdpowiedzUsuńJedynie uszkodzenie mózgu i spoilery.
UsuńNie uszkodził mi się.
Usuń