Wszystkiego dobrego w Nowym Roku! A przynajmniej żeby był lepszy niż poprzedni ;) Mój się tak zapowiada, ale jak będzie w grudniu, zobaczymy.
Pierwszy post tego roku będzie dość specjalny, a przynajmniej o specjalnym anime. Otóż mowa o filmie animowanym Sayonara no Asa ni Yakusoku no Hana wo Kazarou znanym również jako Maquia: When the Promised Flower Blooms. Uważam, że to naprawdę piękna animacja pod każdym względem.
Krótko mówiąc według mnie jest to anime o samotności, depresji, ludzkiej tragedii, ale także szukaniu szczęścia i wolności.
Akcja ma miejsce w świecie alternatywnym. Według mnie łączy on elementy średniowiecza i XIX/XXw, ale nie sugerujcie się, bo sama nie za bardzo się znam ;) Z dala od miast i cywilizacji mieści się kraina Iorph. Mieszkańcy posiadają blond włosy, są piękni, rosną przez kilkanaście lat, a następnie żyją młodzi nawet przez wieki. Ich głównym zadaniem jest tkanie Hibiolu, w którym zapisują swoją historię. Dla reszty świata istnieją jako legenda, a sami nie opuszczają swojej krainy. Nazywa się ich Klanem Rozstania. Niemalże wszystkie inne nadprzyrodzone istoty już dawno wyginęły.
Główna bohaterka anime to Maquia - mieszkanka Iorphu. Tak właściwie to zwykła, niezbyt wyróżniająca się dziewczynka. Nieco wstydliwa i całkiem urocza. Z powodów, które nie wiem, czy były podane, nie miała rodziców, więc dodatkowo była bardziej samotna niż inni. Jej opiekunką można było nazwać "przywódczynię" klanu, która na początku anime dawała jej różne rady. Między innymi tłumaczyła dlaczego mieszkańcy nie opuszczają swojej krainy. Głównym powodem było to, że wyróżnialiby się w świecie zewnętrznym, który mógłby ich różnie przywitać. A gdyby z jakiegoś powodu znalazła się w tamtej cywilizacji, nie powinna nigdy nikogo pokochać. To skończyłoby się dla niej cierpieniem i jeszcze większą samotnością.
Pewnej nocy Maquia zauważyła przez okno swojego przyjaciela Krima, który zachowywał się bardzo podejrzanie. Oczywiście podążyła za nim. Okazało się, że umówił się na schadzkę z jej najlepszą przyjaciółką Leilą. Dziewczyna nie wiedziała o ich bliskiej zażyłości, ale w tamtym momencie nie to było najważniejsze. W stronę ich miasta leciały Lenaty, drugie żyjące nadprzyrodzone stworzenia, które można porównać do smoków. Okazało się, że to armia Mesarte najechała Iorph. Ogólnie mówili coś o pojmaniu kobiet, zabiciu buntujących i zabraniu Starszej (wcześniej wspomnianej przywódczyni). Ta sytuacja wydała mi się nieco dziwna zważywszy, że później tylko jedna osoba została zabrana. Być może coś przegapiłam, błąd w animacji lub po prostu zabili więcej niż zamierzali. W tym czasie główna bohaterka podczas poszukiwań Starszej została zamknięta w budynku, w którym przechowywali Hibiol. Kiedy wroga armia zaczynała plądrować, jeden Lenato zaczął szaleć. Wspominali coś, że zachorował na czerwienicę. Ogólnie zwierzątko tak trochę wymknęło się spod kontroli. Szczęśliwy traf sprawił, że Lenato po drodze zawitał do komnaty z Hibiolem. Biedna Maquia nie miała jak uciekać. W ostateczności stworzenie zaplątało się w materiały i wyleciało razem z Maquią, którą owinął Hibiol. Ogólnie miasto było plądrowane, a dziewczyna poleciała sobie hen daleko za lasy.
Bohaterka budzi się w środku nieznanego jej lasu. Idąc przed siebie trafia nad przepaść. Widać, że jest kompletnie zagubiona i prawdopodobnie planuje skoczyć. Od zamiarów odciąga ją płacz dziecka. W pobliżu znajduje namioty. Mieszkańcy zostali zamordowani. Pod ciałem martwej matki płacze noworodek. Ostatecznie dziewczyna zabiera dziecko i postanawia się nim zająć.
Jej początki macierzyństwa nie są zbyt łatwe. Trafia do jakiejś wioski i próbuje nakarmić chłopczyka prosto od kozy. Znajduje ją właścicielka zwierzęcia, a przy tym matka dwójki synów. Maquia zamieszkuje u nich i uczy się jak być matką dla Ariela.
Z czasem włosy dziewczyny zaczęły robić się kasztanowe. Ariel rósł, ale ona już niezbyt. Po kilku latach z pewnych powodów dziewczyna opuszcza wioskę ze swoim synkiem i rusza w świat, przy okazji pragnąc stać się niezależną.
O filmach dość trudno pisze się posty, gdyż człowiek ma ochotę opisać wszystko co było najlepsze w filmie, ale nie może, gdyż streści całość ;) Musicie mi uwierzyć na słowo, że czym dalej tym lepiej. Gdzieś w połowie pojawia się główny wątek. To będzie niewielki spoiler, ale Iorphką, która została zabrana była Leila - przyjaciółka Maquii.
Czemu to anime według mnie opowiada o samotności, tragedii, szukaniu szczęścia i wolności? Wszystko zrozumiecie jak obejrzycie. Teraz jedynie możecie przypuszczać.
Teraz to będą dla was suche słowa, ale najnieszczęśliwszą bohaterką anime była Leila. Aż się przykro robiło. Maquia tak właściwie doznała wiele szczęścia, chociaż również nie miała lekko. No i jeszcze jedna postać, która oszalała z miłości...
Uważam, że anime bardzo dobrze się zakończyło. Chociaż to było słodko-gorzkie zakończenie. Jednak sama końcówka... Ten moment był wyciskaczem łez.
Od 1/3 anime tragedia niektórych bohaterów naprawdę mnie dołowała. A od połowy to już szkoda gadać... A całe to nieszczęście przez kaprys króla. Meh... Nadal boli mnie cierpienie tych najbardziej poszkodowanych i koniec pewnych postaci.
To będzie bardzo duży spoiler (moje przemyślenia), więc czytajcie po obejrzeniu: dobrze zrobiły, rzuciły to wszystko w piz**. Naprawdę szkoda mi Krima. Chłopak tragicznie skończył. Leila przynajmniej się uwolniła od tego wszystkiego. W gruncie rzeczy Maquia miała happy end. Stała się matką dla Ariela, a potem ruszyła w świat. Chociaż to nie zmienia faktu, że musiało ją boleć, gdy zaprzyjaźniła się z kimś, a ten ktoś w końcu musiał umrzeć przed nią. Ciekawi mnie jedynie co się stało z Leilą, bo później Maquia jechała z tamtym gościem. Czyżby zmarła/poszła swoją drogą, czy po prostu właśnie do niej jechali. A jeszcze wracając do samego początku. Czemu akurat Leila została zabrana? Nie mieli porwać Starszą? Czyżby ostatecznie zabili kobietę/popełniła samobójstwo? No i nie wierzę, że Leila się nie opierała. Z tego co pokazano to była najwolniejszym duchem w wiosce. Była taką postacią, która prędzej skoczyłaby z okna niż zgodziła na los, który jej zgotowano. Być może miała już tak zaawansowaną depresję, że chwilowo było jej wszystko jedno. Ale jak doszło do współżycia z księciem? Prędzej wbiłaby mu sztylet w plecy... No chyba że naprawdę czuła się pusta w środku. Naprawdę biedna postać... Było mi ich wszystkich tak bardzo szkoda.
Podsumowując, gorąco polecam ten film. Jest naprawdę piękny i można go użyć do katharsis. Chociaż na niektórych nie zadziała. Tak jak wspomniałam, uroniłam łzy na samiutkim końcu :)
Hej, fajna recenzja :)
OdpowiedzUsuńMam pytanie, gdzie można obejrzeć to anime, bo nie mogę go nigdzie znaleźć?
Dzięki ;) https://shinden.pl/epek/52254-sayonara-no-asa-ni-yakusoku-no-hana-wo-kazarou/view/162360 Za pierwszym razem oglądałam gdzieś, gdzie nie było zbytnio reklam, ale nie pamiętam gdzie.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
OdpowiedzUsuńProszę ;)
UsuńWciąż czekamy na recenzję dobrego anime lub dobrej gry, oczywiście nic nie sugerując.
OdpowiedzUsuńNiedawno to oglądałam i na pewno kiedyś muszę to jeszcze powtórzyć. Ogólnie to muszę się przyznać, że od drugiej połowy filmu ryczałam prawie bez przerwy (ach, to cudowne czytanie napisów, kiedy wszystko się zamazuje przez łzy, po prostu to kocham ;D), ale cóż zawsze ryczę, jak bóbr przy takich historiach. No i strasznie mnie nurtuje, jakie były dalsze losy córki Leili, z jednej strony żałuję, że nie pociągneli tego wątku dalej, a z drugiej jej spotkanie z matką było tak świetnym zakończeniem, że aż żal byłoby to dalej ciągnąć (Czy to, co właśnie napisałam ma w ogóle sens? Chyba nie :D ):D. Ech, no i ten książę, serio król przez cały film wydawał mi się takim trochę hm... nie lubiłam go, ale podchodziłam do niego z takim pobłażaniem, że to taki pogubiony człowiek, któremu władza szczeliła do głowy i teraz uparł się, że zniszczy innym życie, niezakfalikował się na postać, którą najbarziej nie lubię, bo największą niechęcią darzę *fanfary* księcia. Podchodziłam do niego obojętnie, ale po scenie, w której uciekali w tunelach, po tym, co powiedział awansował u mnie najbardziej nielubianą postać, po prostu jakoś strasznie mnie wtedy wkurzył :D. Fajna recenzja, bardzo przyjemnie mi się ją czytało ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Również uważam, że spotkanie tej dwójki było dobrym zakończeniem. Ja wierzę, że ta dziewczynka została w końcu wyciągnięta z jakiegoś letargu i zaczęła przeć do przodu.
Usuń