środa, 6 stycznia 2021
Kpopowe fazy, czyli ulubione piosenki kpopowe w 2020 roku
poniedziałek, 4 stycznia 2021
Tian Guan Ci Fu
Witam w pierwszym poście w Nowym Roku! Seria, którą dziś zaprezentuję, jak najbardziej zasługuje na bycie pierwszą w 2021, gdyż to ona przyczyniła się w dużej mierze do mojego powrotu do anime. Ci co znają Mo Dao Zu Shi zapewne już wiedzą co to jest. Dziś przekażę Wam moje przemyślenia na temat Tian Guan Ci Fu, czyli ONY na podstawie nowelki autorki MDZS.
Podobnie jak w Mo Dao Zu Shi, mamy tu do czynienia z czymś na kształt starożytnych Chin, gdzie kultywacja nie jest obca. Jednakże w Tian Guan Ci Fu nie śledzimy życia kultywatorów, a idziemy level wyżej: patrzymy co dzieje się u bogów i innych nadprzyrodzonych istot.
Dopiero co skończyła się emisja pierwszego, 11-odcinkowego sezonu i niedługo powinien pojawić się special. Nie sprawdzałam, czy planowany jest drugi sezon, ale myślę, że prędzej czy później się pojawi, gdyż ta seria zyskuje popularność i w ogóle ta tematyka animacji jest już od przynajmniej dwóch lat coraz bardziej pożądana.
Nowelka ma ponad 240 rozdziałów. Obecnie jestem na ok.120, gdyż dopiero tyle zostało przetłumaczone. Nie chcę się zabierać za czytanie po angielsku, bo mam wrażenie, że wielu wątków nie do końca bym zrozumiała. Tłumaczka szybko pracuje, więc spokojnie mogę czekać na kolejne rozdziały ;). Poza tym jest to seria, która wciągnęła mnie w nieco inny sposób. Nie czytam/oglądam kolejne rozdziały/odcinki, bo akcja jest tak wartka, że po prostu spać po nocach nie mogę, rozmyślając jak to się skończy. W tym przypadku ciągle czekam, aż coś się wydarzy. Teraz to zabrzmiało jakby fabuła ciągnęła się jak flaki z olejem XD. Nie to miałam na myśli. Ogólnie to czekam na "rzeczy", czyli aby romans się rozwinął, bo o romans mi w tej serii najbardziej chodzi.
Wiedząc czym jest Mo Dao Zu Shi nikogo nie zdziwi, że Tian Guan Ci Fu to bl. I to bardzo wolno rozwijający się bl.
Zanim przejdziemy do właściwej fabuły, nakreślę jak wygląda sytuacja w tym świecie. W pierwszym odcinku byłam trochę zdezorientowana, bo lubię wiedzieć jak wszystko działa, a tutaj wrzucono nas już w jakąś sytuację i teraz zastanawiaj się człowieku co i jak. Bogowie, o których mowa, byli kiedyś ludźmi i jeżeli dobrze rozumuję, kultywującymi. Ogólnie wstąpili do Nieba (stając się przy tym nieśmiertelnymi - tylko mam wrażenie że ta nieśmiertelność nie jest jakimś pewnikiem) za swoje zasługi. No i chyba posiadają dobrą moc duchową. Jako bóg każdy za coś odpowiada. W ten sposób mamy bogów wojennych, wiatru, ziemi, wody, itd. Za każdym razem jak ktoś wstępuje, w Niebiosach dzwoni dzwon. Taki bóg może przybrać ludzką formę i chodzić sobie po Ziemi (przynajmniej takie wnioski wyciągnęłam z nowelki, bo w anime nic takiego nie zostało powiedziane wprost; bogowie chodzą po Ziemi, ale nie wiemy, czy czymś się to różni od tej boskiej formy).
Nasz główny bohater to Xie Lian. Za życia był następcą tronu w królestwie Xian Le (800 lat wstecz od czasu akcji w animacji). Wszyscy kochali swojego księcia. Był on bardzo piękną jednostką, a przy tym inteligentną i zdolną. W dość młodym wieku wstąpił do Niebios. Nie chcę spojlerować, więc powiem tylko, że jakiś czas później wszyscy ci, którzy go kochali, znienawidzi go, a Xie Lian został wygnany z Niebios.
Minęło 800 lat. W Niebiosach rozbrzmiewa dźwięk dzwonu, lecz tym razem zamiast zabić chyba trzy razy, dzwon dzwoni i dzwoni i w ogóle jakieś trzęsienie ziemi się dzieje. Wszyscy wybiegają i ciekawią się kim jest ta zdolna jednostka, która właśnie wstąpiła. Okazuje się, że nasz Xie Lian wstąpił po raz trzeci, czym spowodował, lekko mówiąc, niezadowolenie bogów. Nawet wygrał z tego powodu plebiscyt na najbardziej oczekiwane wygnanie ;).
Powiedzmy sobie coś więcej o Xie Lianie. Przez to, że został strącony, musiał tułać się po Ziemi, a przy okazji utracił wszystkie lub większość swojej mocy. No a że chodził po świecie prawie 800 lat, nauczył się żyć w biedzie i radzić z codziennością jak zwykły człowiek. Przez ten czas zajmował się zbieraniem śmieci. Nie chodzi tu o to, że robił za sprzątaczkę, a chyba zbierał, wymieniał, sprzedawał różne przedmioty, czym zarabiał na życie. Charakterystycznym ubiorem naszego głównego bohatera jest skromna, biała szata i bambusowy kapelusz. Nosi on także bandaż na szyi, rękach i kostce. Część z nich służy do zasłonienia pewnej rzeczy, a część to jego duchowa broń (tak, facet ma bandaż, który na jego zawołanie zaczyna sobie latać i zabijać przeciwników; właściwie ma bardzo dużo zastosowań). Mimo iż Xie Lian nazywany jest śmieciowym bogiem, tak naprawdę nadal jest bogiem wojennym, o czym bohaterowie często zapominają. Z charakteru Xie Lian to bardzo życzliwa i szlachetna osóbka, która pragnie wszystkim pomagać. Raczej nie należy do osób konfliktowych. Nie jest też naiwny. Wbrew pozorom to dość istotna informacja - chłopak jest bardzo niewinny i nieobeznany jeśli chodzi o strefę miłosną. Myślę, że mogę to zdradzić: jego kultywacja opiera się na czystości i nie przywiązaniu do ludzkich przyjemności. Jest kimś, kogo trudno nie lubić.
No ale nie doszliśmy jeszcze do najważniejszej myśli tego anime! Skoro jest tu romans, musi pojawić się ten drugi główny bohater ;). W przypadku Tian Guan Ci Fu nie jest to byle kto, a sam Król Duchów, Hua Cheng. Nie jestem pewna czy to jest równorzędne, czy to jeden z rodzajów duchów, ale Hua Chenga nazywa się też demonem. Aby należycie przedstawić jak się sytuacja ma z Hua Chengiem, należałoby zaspojlerować bardzo dużo rzeczy, więc w tym poście niewiele się dowiecie.
Gdy Xie Lian ponownie wstąpił, zaczął zajmować się pracą bogów, czyli rozwiązywaniem ludzkich problemów, które miały głównie związek z nadprzyrodzonymi rzeczami. Pierwszą pracą było zajęcie się sprawą porywanych panien młodych przez jakiegoś ducha lub inne licho. To tam pierwszy raz spotkał Hua Chenga, choć wtedy nie wiedział kim on jest. Nie jest to dziwne, gdyż przez ostatnie 800 lat był na Ziemi i nie dowiadywał się o nowościach w świecie duchowym. Wszyscy bogowie znają Hua Chenga, bo ciągle powoduje kłopoty, lecz nie działał on za czasów świetności Xie Liana. Zdumiało to wszystkich bogów, lecz Hua Cheng zamiast zaszkodzić Xie Lianowi, pomógł mu. Warto jeszcze zaznaczyć, że główny bohater nie widział twarzy Króla Duchów. Ogólnie mówi się, że demon często zmienia "skóry" i nikt nie widział jego prawdziwej postaci.
Kiedy Xie Lian wrócił z misji, ostrzegano go, by uważał na Hua Chenga, gdyż jest to podstępna i okrutna jednostka. W dodatku powiedziano, że nasz książę może spotkać demona na Ziemi, gdy ten przybierze ludzką formę.
Nie zdziwi więc nikogo fakt, że niedługo po tym, Xie Lian spotkał na swojej drodze młodzieńca, który prosił, by nazywał go San Lang. No i można powiedzieć, że San Lang przyssał się do Xie Liana, bo od tego momentu nieczęsto przebywali osobno (a przynajmniej w anime nie mieli na to czasu).
Mając za głównych bohaterów życzliwego boga i okrutnego demona zazwyczaj przychodzi do głowy standardowy scenariusz, czyli od nienawiści przechodzimy do miłości lub najpierw ze sobą walczą, a potem zostają parą. W przypadku Tian Guan Ci Fu jest trochę prościej, gdyż widać, że nasz demon od początku jest zakochany w Xie Lianie.
Główny bohater jeszcze o tym nie wie, ale tak naprawdę znali się z Hua Chengiem już dużo wcześniej. Co więcej, przez ten cały czas duch go kochał. Oglądając pierwszy odcinek KAŻDY powinien zorientować się jak mniej więcej wyglądała ich wspólna przeszłość. Nie jest to coś, co autorka nowelki ukrywałaby jako efekt zaskoczenia na samym końcu, bo po prostu nie ma sensu. Wystarczy dać odpowiedni wycinek z przeszłości Xie Liana i każdy dowiaduje się kim mniej więcej jest Hua Cheng, bo to aż nazbyt oczywiste. Jednak nie napiszę tego tutaj byście sami sobie zobaczyli ;).
Czas powiedzieć coś więcej o obecnym Hua Chengu. Nasz Król Duchów z pewnością jest urodziwy. To co widać na ilustracji wyżej to nie jest jego prawdziwa forma, a forma Sang Lana. W obu wersjach charakteryzuje go czerwony strój, lecz w oryginalnej mamy jeszcze czerwoną parasolkę, opaskę na oko, dzwoneczki przy butach i jeszcze kilka innych elementów. No i nie można zapomnieć o srebrzystych motylkach, które są z nim dość mocno powiązane i czasem pojawiają się w serii. Owe motylki budzą grozę wśród wszystkich nadprzyrodzonych istot i prawdopodobnie tylko Xie Lian uważa je za urocze. No bo są urocze! Ale rozumiem zachowanie reszty. Też pewnie bym panikowała, gdyby te motylki robiły mi krzywdę XD.
Ogólnie bardzo lubię charakter Hua Chenga. Kocham jego ironiczne teksty. Zastanawiam się jak on to robi, ale on wie prawie wszystko, co się dzieje na świecie. Może to informatorzy, może jakaś jego moc, nie wiem. Według mnie nie jest taki zły, jakim go piszą. No cóż, dobry też nie jest (nie ma szans XD). Owszem, bywa okrutny i podstępny, ale raczej nie bez przyczyny. Nie jest kimś, kto zdradziłby przyjaciela, a to już dużo (pomińmy fakt, że tych przyjaciół nie ma zbyt wielu... Właściwie żadnego jeszcze nie poznaliśmy XD). No ale dla Xie Liana jest kochany. Taki naprawdę, naprawdę kochany. I dba o niego, i pomaga mu, i ratuje gdy trzeba, a co najważniejsze, nawet jeśli go kocha, nie zmusza go do kochania siebie, a nawet niewiele robi w tej sprawie (nad czym ubolewam jako czytelnik nowelki :) ). Co prawda znając pewne fakty z przeszłości, Hua Chenga można by uznać za obsesyjnego fana Xie Liana, ale ciiiiii. Póki nie robi mu żadnej krzywdy, a wręcz przeciwnie, jest ok. Poza tym przez 800 lat jego mentalność też powinna ulec zmianie. Ogólnie rzecz biorąc, Xie Lian jest u Hua Chenga na pierwszym miejscu (a nawet poza skalą) i jakby mógł, poświęciłby za niego życie (co prawda jest duchem i już nie żyje, ale zawsze może zniknąć).
Jako że Xie Lian jest zielony w relacjach miłosnych, w pierwszym sezonie nie skapnie się, że coś jest na rzeczy. Tak, przez 11 odcinków będziemy obserwować ich urocze zachowanie, ale na więcej to nie ma co liczyć. Jeśli chodzi o nowelkę, tutaj też na razie niewiele jest "rzeczy", chociaż ostatnio czytałam rozdziały o trumnie na wodzie i muszę powiedzieć, że jak na razie to jedna z lepszych sytuacji XD. Czekam na więcej takiego kontentu. Ogólnie to z rozdziału na rozdział rośnie szansa na związek głównych bohaterów, a przynajmniej na prawdziwy pocałunek, ale ciężko idzie. Co prawda po tych ponad 100 rozdziałach w głowie Xie Liana zaskoczyła istotna rzecz. Cóż, będzie to mały spojler, ale raczej was nie zdziwi. Otóż w nowelce pojawiła się sytuacja, w której główni bohaterowie złączyli usta, ale nie miała ona mieć charakteru romantycznego, a raczej ratowania życia, a nasz Xie Lian bardzo to przeżył. Dawno nie widziałam tak spanikowanego bohatera po pocałunku. To było nawet zabawne, ale szkoda mi Hua Chenga, który widzi jak drugi się zachowuje, przez co nie chcąc go stresować, nie robi rzeczy, które pewnie normalnie by zrobił. No ciężko będzie miał, ciężko.
Nie skończyłam jeszcze nowelki, więc nie będę się wypowiadała szczegółowo na jej temat. Jeśli chodzi o pierwszy sezon anime to jest bardzo wierny oryginałowi. Co prawda skrócili kilka rzeczy i połączyli niektóre wątki, ale nie były to istotne dla fabuły rzeczy, więc wszystko fajnie. Dzięki temu, anime wciągnęło szybciej niż pierwsze rozdziały nowelki.
No cóż, Tian Guan Ci Fu czyta się trochę ciężej niż Mo Dao Zu Shi. Jestem wdzięczna tłumaczce, że nie muszę tego czytać po angielsku, bo wtedy w ogóle bym się załamała. Ale nie zmienia to faktu, że wciąga. Inaczej niż MDZS, ale nadal. To powinno być atutem, ale bardzo dużo tu problemów pobocznych bohaterów, przez co czasami mam ochotę ich wywalić by dano mi w końcu romans XD.
O, jeszcze jedno. Autorka chyba wzięła sobie za cel usypianie czujności czytelników, a potem zwalania na nich bomb. Ten kto czytał Mo Dao Zu Shi, pewnie też miał takie odczucia, że w 3/4 nowelki nie było takich wyraźnych "rzeczy", a raczej sugerujące teksty, gesty, itd. Dążę do tego, że może się nie całowali, ale czuć było ten romans w powietrzu. A jak przechodziło do lepszych sytuacji to czytelnik mógł się spodziewać, że takowe nastąpią, bo na to wskazywały okoliczności lub budował się do nich nastrój. No a w Tian Guan Ci Fu, jak teraz czytam, to oczywiście też są sugerujące teksty i wszystkim wiadome są motywy Hua Chenga, ale nie zwraca to aż tak uwagi, gdyż na razie Xie Lian nie odpłaca się w ten sam sposób. No i tak nic nie ma, nie ma, a tu autorka dowala ci znikąd taką sytuacją, że ty się dziwisz, że taka scena się pojawia. Bardzo chciałabym powiedzieć o jaki przykład dokładnie mi chodzi, ale nie chcę zabierać Wam przyjemności z czytania.
Odniosłam też wrażenie, że tutaj jest znacznie więcej wulgaryzmów niż w Mo Dao Zu Shi.
Skupiłam się na głównych bohaterach, ale mamy tu całą paletę różnorodnych postaci. Chociażby dwóch pomocników Xie Liana:
Jak widać, darzą siebie dozgonną miłością. Chwilowo bardziej lubię tego po prawej, bo wydaje się godniejszy zaufania, ale czas pokaże. Oboje to spoko ziomki.
Bardzo ciekawi mnie szczegółowa przeszłość Hua Chenga. Z retrospekcji wiem mniej więcej co i jak, ale bardziej interesuje mnie to co było przed tą retrospekcją i co po niej, bo to wydaje mi się dość kluczowe.
W ogóle widać, że to ta sama autorka XD. Oczywiście to nic złego, ale widać, że ma pewne ulubione motywy. Tutaj też mamy pana na biało i pana na czerwono, ale charaktery kompletnie się różnią od Wei Yinga i Lan Zhana. Tak jak w MDZS czekaliśmy na poznanie tytułu piosenki, tutaj czekamy na poznanie hasła do komunikacji duchowej Hua Chenga. WuXian lubił gotować bardzo ostro, przez co nie dało się tego zjeść, a Lie Xian gotuje tak, że nie da się tego zjeść nie ważne jakby to doprawił. Albo Hua Cheng jest bardzo odporny, albo mu to nie przeszkadza, ale wszystko zjada z uśmiechem na twarzy. Lan Zhan czekał na miłość WuXiana ponad 16 lat, a Hua Cheng z 800, także ten, myślę, że wygrywa konkurs. No i oczywiście, gdy WuXian chce pomóc to wszystko się wali i podobnie ma Xie Lian. W dodatku nasz książę ma tak strasznego pecha, że gdyby dano mu 2000 naczyń z napojem, a w jednej byłaby trucizna, wypiłby to z trucizną :). Przynajmniej nic go nie zaskoczy, bo wie, że zawsze sprawdzi się najgorsza opcja. No chyba że ma obok Hua Chenga, który ma szczęście we wszystkim.
Czas powiedzieć o tym anime od strony technicznej. Animacja jest prześliczna. Po prostu jedna z piękniejszych, jakie widziałam. Opening jest równie śliczny - zarówno pod względem animacji jak i muzyki. Bardzo miło się go słucha i ogląda. Jest bardzo spokojny i przez to nie ma tej iskry, która była w openingu MDZS.
Słyszałam głosy, że Tian Guan Ci Fu jest przereklamowane. Osobiście uważam, że Mo Dao Zu Shi jest mimo wszystko lepsze, ale oba mają trochę inny charakter. Jednakże nie wiem czy jest przereklamowany, bo jak obczajałam inne, popularne chińskie anime i nowelki to nie były lepsze. Ja jestem bardzo zadowolona z tej serii i czekam na kolejne sezony. No i jak na razie będę czytała nowelkę. Liczę na dużo full romantic momentów ;).